Matko moja...
Przez ten Tosi koncert... bo ona nienormalna jest. Kilka lat temu wzięłam ją smycz na spacerek. Na trawie przylgnęła do podłoża i tyle było. Wróciłyśmy do domu. Po paru godzinach Tosia zaczęła się domagać, żeby ją wypuścić
No to na drugi dzień znów - szekli i spacerek - znów leży jak żaba. Po powrocie, po paru godzinach - kotek wrzeszczy pod drzwiami.
No to się przyzwyczaiłam, że po każdym wyjściu z domu jest koncert.
A im bardziej stresujące wyście, tym większy.
No i kotek zaczął wczoraj o 22 i z przerwami miaukał i ganiał do drzwi do 23.
O 23 stwierdziłam, że biorę koty do drugiego pokoju i będę ją zagadywać, niech się TŻ wyśpi.
Koty dały się spacyfikować bez problemów, za chwilę mi wlazły do łóżka i posnęły.
ALE CO MNIE WYWIAŁO!!! Okno wychodzi na stronę, z której wieje od kilku dni
