Koza jak kamień w wodę
Działki sprawdzone, na osiedlu jej nie widać. W lesie chyba nie siedzi, bo po co? To nie jest spłoszony kot.
Może być wszędzie. Może dołączyła do niełapalnej Foksi, która pojawia się i znika?
Bytując gdzieś na krańcach osiedla, na granicy z lasem?
Ale nawet jeśli się znajdzie, to w tej chwili nic więcej nie można dla niej zrobić.
Chyba żeby kolega działkowiec chciał ją jeszcze zabrać do siebie.
Ale jak słyszę, że u niego "nie będzie chodzenia po blatach, a wszystkie szafy są u góry zastawione", to średnio to widzę.
Klara nie polubiła działek, ani nie zaakceptowała kotów w noclegowni u karmicielki.
Jeśli tylko nie przyjdzie jej do głowy, aby przebiegać przez szosę, to jestem o nią w miarę spokojna, jest zaradna.
Poznała teren, wie gdzie stołówki i noclegownie.
Ale oczywiście szkoda jej. To oswojona kotka...
I nie czuję się wobec niej w porządku. Miała dom u mnie, dopóki była potrzebna dzieciom,
a później została wywalona. Nie tak od razu, bo spędziła jeszcze jakiś czas w Fundacji,
gdzie Dziewczyny ją doleczyły i odkarmiły.
No i w końcu musiała wrócić tu, gdzie została przez kogoś podrzucona...
Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy.