
Kiedyś spod samochodu, kiedy już odchodziłam, do mnie zaćwierkał - jak ptak.
Odćwierkałam i od tej pory ćwierkaliśmy sobie przy karmieniu.
Patyk przychodził już wtedy regularnie. Siedział na śmietniku i czekał. Pewnego dnia nie uciekł - pozwolił się pogłaskać. Od tamtego dnia przychodził nie tylko na karmienie - ale także, a może przede wsyzstkim - na głaskanie i ćwierkanie.
Często przyprowadzał ze sobą jakąś koleżankę

Zimą miał zapalenie uszu - potrząsał głową przy jedzeniu. Ufał mi już wtedy na tyle, że zakraplałam mu uszy Otosolem, podałam też Stronghold. Minęło, przychodził na karmienie jeszcze radośniejszy. Czasem znikał nawet na cały tydzień - wtedy go wypatrywałam, zastanawiając się czy nie przydarzyło mu się nic złego. Nawet nie wiem gdzie mieszkał.
Sądzę, że ktoś oprócz mnie go karmił - czasem Patyk przychodził wyłącznie na głaski i pogadać, znacząc przy tym wszystkie samochody na parkingu

A dzisiaj..
Biedak coś się podziębił, bo w nosku lekko furczało. Podałam mu więc antybiotyk, żeby udusić infekcję w zarodku.
Patyk pobiegł za mną do klatki schodowej. Wyrzuciłam go, bo przecież w domu już 6 kotów, a to Patyk - dziki kot, chyba coś mu się pomyliło.
Ponieważ na dworze zimno postanowiłam po chwili zejść jeszcze raz, żeby dać mu coś ciepłego do zjedzenia. Patyk powtórzył ten sam numer - truchtem udał się za mną

Wzięłam go na ręce, wniosłam na schody, nawet nie protestował. Trzymała go na rękach, żeby się mógł ogrzać, potem już zaczął się wyrywać, więc wyniosłam go na dwór.
Po godzinie mniej więcej od tego zdarzenia wracała do domu moja mama. Patyk nadal siedział pod drzwiami klatki schodowej i żałośnie płakał.
Cóż było robić... na dworze - 10 stopni....
Wzięłam go na ręce i przyniosłam do domu. Nawet się nie wyrywał...
Po chwili już miał umówiony zabieg - w tej chwili wybudza sie po kastracji - w domu mam 4 niekastrowane kotki przecież

W tej chwili siedzi w malutkiej klateczce - większą zajmuje Rysio...
W pokoju śmierdzi jak na śmietniku - smród straszny, Patyk w końcu kotem śmietnikowym jest...
Co ja mam zrobić z tym gościem?
Przy kastracji okazało się, że większość zębów ma połamanych - śmietnikowe kości mu nie posłużyły...
Ma około 5 lat - na tyle wskazywał kamień nazębny..
Jeśli Patyś jutro/pojutrze zażąda wypuszczenia - pozwolę mu byc wolnym kotem.
Ale jeśli nie?
Do azylu on się nie nadaje - to wolny kot, nie zrobię mu tego.
Czy ktoś adoptuje Patysia, kota z charakterem, o którym nie wiem nic, poza tym, że był na tyle mądry, by przez rok przetrwać na śmietniku i na tyle mądry by dziś przyjść i poprosić o pomoc.
Mam nadzieję, że on sam powie mi jutro co z nim zrobić. I mam nadzieję, że nie będzie płakał w nocy w tej ciasnej klatce, bo wypuścić go na ten mróz - po narkozie - nie mogę.