Byłam dzisiaj z Sonią na konsultacji w innej lecznicy, i jednak jest tak jak to już wszyscy wiemy czyli przykurcz, wskazana rehabilitacja co też robimy. Zostawiłam 3 płyty ze zdjęciami aby kolejny lekarz jeszcze zobaczył.
Potem pojechałam do drugiej lecznicy na masaż i zastrzyki.
Tak gdzieś z 10 minut przed Cocarboxylazą dostaje zastrzyk znieczulający Polocainę aby jej nie bolało.
Dostaje też witaminki-Catosal oraz doradzono KalmVet który już dostała.
Ona ze strachu

zrobiła kupkę pod siebie i w jednej lecznicy i drugiej.
Bardzo mi szkoda tej koteczki, bardzo,

tak bym chciała aby się nie bała, ale jak wytłumaczyć, że nic już jej się nie stanie? że nikt jej krzywdy nie zrobi? że to dla jej dobra, aby kiedyś mogła być szczęśliwa, jak przemówić by zrozumiała?
Ja wiem, że takie miała życie, niczyja, nigdy nie poczuła czyjejś dłoni na swojej główce, nie znała tego przyjemnego dotyku, muśnięcia dłoni po futerku....
Teraz to poznała, lubi głaskanie, lecz nadal widzę jej paniczny strach w oczkach gdy ją biorę na ręce lub gdy podchodzę do niej.
Oczka jej są radosne gdy maluchy bawią się koło niej, a dzisiaj nawet bawiła się z jednym, gdy ten wszedł pod chodniczek i tam coś się ruszało.
