Kochani nie wiem co się dzieje. Czy to wyjątkowa sytuacja? Czy po prostu zwykłe życie kotów wolno żyjących?
Jest mi bardzo smutno. Od działkowej sąsiadki dowiedziałam się też o śmierci nieznanego nam kotka. Koteczek leżał u niej na działce; miał poraniony pyszczek tak jakby coś go pogryzło. Czy był to pies i kotek uciekając zaszył się na tej działce i w wyniku ran odszedł, czy coś pogryzło go po śmierci? Tego nie wiemy i mało prawdopodobne czy się dowiemy.
Tak samo nie wiem co mogło być przyczyną śmierci Białego Uszka i Pajączka. Obydwa to kocurki, które szwendały się po działkach. Białe Uszko szukając (chyba) swojego miejsca-jeśli prawdą jest, że był to kocurek zaopiekowany przez jedną z działkowiczek, która niedawno zmarła (te informacje docierają do mnie dopiero teraz). A Pajączek, chyba miał taką naturę. Kiedy pojawił się u mnie późną jesienią zeszłego roku chętnie korzystał z jedzonka, mogłam go głasnąć dwa razy (słowo głasnąć oddaje jak to wyglądało), na widok aparatu fotograficznego (nawet telefonu) uciekał-stąd tylko jedno zdjęcia z tamtego okresu (to pierwsze). Pojawiał się i znikał na dzień, na trzy, na tydzień, wiosną na ok.półtora miesiąca. Tym razem odszedł na zawsze...
Tylko w przypadku Tadzi jestem prawie na 100% pewna trutki. Koteńka, dzień wcześniej, biegająca, żwawa, radosna drugiego dnia odchodzi mi na rękach z pianą z pyszczka...i w dodatku tego dnia mój szwagier, który był od rana na działce, widział ją normalnie biegającą. Nie wiem tylko czy było to specjalne otrucie czy jakaś paskudna chemia użyta gdzieś na działkach. Niestety coraz więcej ludzi uwielbia stosować chemię do pielęgnacji działek.
Dla Nieznajomego (niech ma chociaż takie imię)
