Dzięki za porady!

Ano co się dzieje - po staremu - hajtnęliśmy się z Lubym, doktorat zrobiłam, a kot jak był tak jest

Trzyma stałą wagę między 3 a 3,2 kg (ustawiła się tak sama, z lekką pomocą dobierania karmy, przytycie do 3,5 kg po sterylizacji było tymczasowe).
Nadal jest nieśmiała - boi się nowych ludziów i transportera - ale za to jeśli już kogoś zna, bardzo szybko wychodzi ze swojego koszyczka w łazience i się kizia.
Mam wrażenie, że obkizianie gości jest metodą zaznaczenia, że to wszystko jej. Poza tym drze ryja, biega po mieszkaniu, zaczepia, szczeka na muchy i broi - całkiem normalny kot

Mebli nie drapie, tylko swój drewniany klocuszek. Bardzo nie lubi, jak wyjeżdżamy na wakacje, co prawda zastępczą opiekę akceptuje, ale po powrocie mamy kota schrypniętego od miauczenia i bardzo kleistego. Usiłuje zlizywać sok z talerzyków z owocami, co mnie dziwi, bo koty nie czują słodkiego smaku (wodę ma na stałe w fontannie). No i niesamowicie wprost nawiązuje relacje kocio-ludzkie, jest zdecydowanie z tych współpracujących (i manipulujących), ma całą gamę emocji.
W zeszłym roku czymś nam się struła - na pewno nie kwiatkami, bo ich nie je (i nie owocami, bo nie zlizywała), ale podejrzewam mój własny olejek do stóp, uważajcie na kosmetyki. Było podejrzenie problemów z nerkami, ale po dwóch kroplówkach kot wstał (nieco wkurzony) i do tej pory jest zdrowa. Wyniki badań krwi były dobre. I dobrze, że w porę zauważyłam, że to nie tylko normalny rzyg, bo kota wyraźnie bolał brzuch (kuliła się, poza tym przychodziła, żeby się poskarżyć) i miała biegunkę.
Wczoraj doroczna kontrola, odrobaczanie oraz badanie i psiukanie dziury w futrze, którą sobie wydrapała, pewnie ją coś użarło. Trochę się trzęsę nad nią, ale myślę, że koty żyjące w wielokocie miewają sporo takich ranek.