Radek już w miarę ok, humor i apetyt odzyskał, lepiej sie czuje.
Ma na brzuchu od pachy do pachwiny przez całą długość kadłuba ranę (płytką, powierzchowną) jakby drutem przejechane. Być moze spadł skądś i spadając przejechał brzuchem po jakimś wystającym elemencie. Być może przeciskał się przez jakąś dziurę i zahaczył. Bardziej stawiam na to, ze spadł, bo wczoraj wyglądał jak obity - i do tego brudny (szczególnie dziób, jakby zarył ryjkiem)
Rany nie trzeba było opatrywać, nie powinno być problemów z zagojeniem. Muszę tylko obserwować, czy się krwiaki albo sińce nie pojawią.
Przy okazji wetka domacała sie na brzuchu czegoś, co moze być śrutem - nie ma jednak rany i nie boli go w tym miejscu, wiec jakas stara sprawa, do sprawdzenia przy okazji.
Teraz Radzio odpoczywa w swoim łaciatym posłanku
Jutro wróci na działkę.