» Pon paź 20, 2014 18:35
Re: Fundacja KOTangens-Trójmiasto
"Z cyklu: dzień jak co dzień"
Sobota, pozwoliłam sobie nie nastawić budzika, obudziłam się koło 8.00, późno jak na mnie. Zazwyczaj w tygodniu wstaję koło 6.00, czasem 5.00 najdalej o 7.00 aby zdążyć ogarnąć ponad 30 kotów w mieszkaniu, posprzątać i wyjść o jakiejś sensownej godzinie do pracy lub na kocie łapanki.
No ale dziś miałam "tylko" powypuszczać koty po sterylkach. Myślałam, że uwinę się z tym do 12-13.00, ale jak zwykle przeceniłam swoje możliwości. Jak już wstałam za późno, to zanim posprzątałam, ogarnęłam kuwety i miski, to zrobiła się dziesiąta. Zanim poznosiłam do samochodu 4 koty do wypuszczenia, które były na przetrzymaniu u mnie, to już była 10.39. Licznik samochodu wyzerowany, czas - start.
Najpierw do jednej lecznicy po 2 koty, potem do drugiej po kolejne 2, razem mam już 8 kotów w kontenerach w samochodzie - ułożone już na 3 warstwy, ale jakoś się mieścimy. Jedziemy, oczywiście nie wszystkie koty bezstresowo znoszą podróże, jedna miauczą, inne chyba coś niecoś popuściły sądząc po zapachach. W takich niełatwych warunkach dźwiękowych i zapachowych jedziemy. Najpierw Gdynia, ul. Stolarska, wypuszczam kotkę, dalej kierunek Gdańsk, kolejno: ul. Leszka Białego, Zaspa - ul. Nagórskiego, Brzeźno - wydmy, ul. Kartuska, ul. Łąkowa, Stogi - ul. Tamka i działki. Osiem kotów szczęśliwie wypuszczonych, dochodzi 14.00, mam zamiar wracać, ale jest telefon od karmicielki o chorym kociaku w Gdańsku. Rodzeństwo poumierało kilka tygodni temu, dowiedziałyśmy się o tym niedawno. Na to podwórko trafiłyśmy z koleżanką przypadkowo, stąd karmicielka miała do nas telefon. To niedaleko, więc jadę zobaczyć sytuację.
Małe rude kociątko, słabiutkie. Zgarniam do kontenerka i myślę jaka lecznica jest otwarta po 14.00 w sobotę. Udało się zlokalizować lecznicę, jadę, w lecznicy też trochę zeszło. Do domu wracam o 16.25.
Zastanawiacie się pewnie czasem na czym mi schodzą całe dnie, dlaczego nigdy nie mam na nic czasu. No właśnie na tym: ciągle trzeba coś rozwieźć, zawieźć, jechać do weta i zajmuje to mnóstwo czasu. Na liczniku 106km, autko pali około 7L/100, więc przepaliłam ponad 35zł. Moje koty jedzą głównie suche, puszki czy mięso od święta, bo nie wystarcza mi pieniędzy, zamiast wydać na paliwo mogłabym kupić żarcie moim kotom, no ale jak nie jeździć, jak nie łapać, jak nie działać w terenie...
Dalsze informacje o rudym kociaku, który okazał się cudną koteczką ale rokowania są ostrożne w kolejnym poście.
Monika