Anna61 pisze:mb pisze:Śmierć jest nierozerwalnie związana z życiem i uznaje się, że jest czymś naturalnym.
A jednak nie sposób się z nią pogodzić.
Nigdy się nie pogodzimy ze śmiercią Marysiu.

Nigdy.
A jednak trzeba dalej ciągnąć ten wózek.
Jesień już zupełna.
Aż trudno uwierzyć, że jeszcze tak niedawno koty leżały sobie na tarasie, chroniąc się pod parasolem przed palącym słońcem.
A dzień zaczął się zwyczajnie.
Tyśka wybiegła na taras złorzecząc wszystkiemu

- cóż, taki charakter - a Czaruś witał się ze mną przez pół godziny, jak zawsze rano. Czaruś wita się tak intensywnie, że trzeba cały czas uważać, żeby go nie rozdeptać lub nie przewrócić się na nim, co dwie minuty trzeba go wyściskać na rękach, bo dopomina się o to płaczem, a co się gość przy tym wszystkim namruczy, to aż trudno uwierzyć.
Następnie Czaruś wymolestował na mnie saszetki, bo uważa, że jak w weekend jestem w domu cały dzień, to nie ma przeszkód, żeby jeść saszetki od świtu.
Tysia też dostała saszetkę RC, ale jej nie tknęła, bo z Tyśką mamy taki kłopot, że Animonda, producent jedynych saszetek jedzonych przez Tyśkę z rozkoszą - Rafine Soupe Adult z cielęciną i serem - zmieniła recepturę i Tysia teraz tych saszetek nie tknie. Dawniej te saszetki miały na opakowaniu żółte kółko po prawej stronie, a teraz mają czerwone kółko po lewej i tymi Tyśka gardzi. Wygląd samej zawartości też się zmienił: dawniej był tam mięsny sos i kawałki sera, a teraz kawałków sera nie ma, tylko sos wygląda, jakby w nim ser rozpuszczono. Dla mnie to przykrość, bo ona czeka na taką saszetkę, a ich nie ma i za każdym razem Tysia przeżywa rozczarowanie, a niczego innego mokrego, łącznie z surowym mięsem, przed którym wręcz ucieka, nie zje.
W tej chwili Tysia dokonuje porannej toalety na kanapie, a Czaruś biega szaleńczo po całej naszej "posiadłości", nie zważają nawet na to, że trawa jest mokra i niesympatyczna.
O, właśnie Czarek jęczy, bo na ogrodzeniu usiadła sikorka - jedna z sąsiadek ma karmnik dla ptaków i naraża koty na ciągły stres
