» Śro paź 08, 2014 20:13
Re: Lolek-niedrożność jelit??? pomocy!!! :(((
Jeśli się załatwia, to po co lactuloza?
A gorączkę miał zmierzoną? Weci chętnie szafują antybiotykami z byle powodu. Pamiętaj podawać mu lakcid, bo mu się wyjałowi przewód pokarmowy i będą dalsze problemy.
Czy kotu wymacali w jelitach zalegającą kupę? Z czego te toksyny? Z zakłaczenia?
Najwyraźniej weci nie mają koncepcji. Na pewno dopóki sprawa przyspieszonego oddechu nie zostanie wyjaśniona (jeśli antybiotyk zadziała, to powinna być poprawa, jeśli nie, to znaczy, że przyczyna jest inna) - nie wolno mu robić narkozy ani operacji, zresztą kot nie zwraca jedzenia, załatwił się, więc po co? Te nasercowe na poprawę krążenia jeszcze bierze? Też były na ślepo zaordynowane.
Organizm kota po zakłaczeniu i przytkaniu się rozregulowuje. Kłaki i wymioty drażnią śluzówkę przewodu pokarmowego, niejedzenie odbija się na wątrobie, niepicie zaburza elektrolity. Dlatego nie wystarczy kota odetkać, żeby od razu poczuł się lepiej. Musi jeść dietetycznie, łagodnie dla żołądka, po trochu i często. Albo sam, albo strzykawką. Kiedy trzeba, nawadniamy kroplówką. Poprawa nie nastąpi z dnia na dzień, organizm musi się zregenerować.
Ja mam podobne jazdy z moim kotem. Ma wrażliwy przewód pokarmowy, kiedy dłużej nie je, wymiotuje śliną. Pilnuję, żeby jadł często. Kiedy go nie upilnuję i się zakłaczy, żołądek mu się podrażnia, traci apetyt, no i się zaczyna błędne koło. Pasty odkłaczające , parafina czy laktuloza też go drażnią i jeśli za dużo dostanie, to robi rzadkie kupy z krwią. O niechęci do jedzenia nie wspominam. Ratuje mnie kleik. Kot najpierw przechodzi na dietę czysto kleikową (1 dzień), potem z gerberkiem, potem z marchwią, potem kleiku mniej i może jeść puszki dietetyczne lub dla seniorów, wreszcie wracamy do drobniutko pokrojonego surowego mięsa. Ale cały czas przejada pomiędzy posiłkami po parę łyków kleju, który traktuję jako lek osłonowy na błonę śluzową. Po takich paru łykach zaraz mu przychodzi chęć na inne pokarmy, jedzone samodzielnie. Czeszę drania regularnie, ale on ma mięciutkie, przedłużane futerko i zawsze coś połknie. Sieję trawę, bo najlepiej jest, kiedy kłaki kot zwróci, wtedy nie ma problemu.
Przy pierwszym kryzysie, nieświadoma jeszcze całego mechanizmu tej choroby, byłam z nim u weta. Okazało się, że kupy już nie ma w jelitach. Dostał kroplówkę, antybiotyk i zastrzyk przeciwwymiotny. W domu poczuł się świetnie, najadł się niewłaściwych rzeczy, bo go nie mdliło, no i nie posłużyło mu to jedzenie - kiedy działanie przeciwwymiotnego ustało, zaczęła się znowu jazda z wymiotami, które ustały dopiero przy bardzo gęstym kleju. No i tak powoli, na diecie, doszedł do siebie. Z jadłospisu wyeliminowałam chrupki, bo suche odwadnia i drażni śluzówkę.