Wolałabym nie pisać, jaka to ulica w obawie o koty - bo różni ludzie mogą ten wątek czytać
Kasiu - dziękuję za pomoc
Inka... Ja też nie chcę żadnych batalii, sądów, chcę tylko, żeby koty mogły spokojnie bytować i jeść w swoim miejscu

Niedawno próbowałam przenosić jedzenie temu właśnie stadku pod inny opuszczony teren - po dwóch dniach ktoś się zwiódł i jak tylko poszłam, wyrzucał od razu jedzenie

To są same przywatne posesje, jedzenie chowam im w krzaki na opuszczonej posesji, nie ma bałaganu, nic nie widać, koty siedzą na tym jednym ogrodzie, gdzie nikt nie mieszka, nikomu nie wadzą, a jednak

Chciałabym, żeby przeniosły się do tego drugiego stadka, ale przy tym miejscu są dwa psy (łagodne), a one się boją, bo są dzikie

I zresztą tam też wszyscy atakują prócz tych jednych jedynych ludzi na tyle domów... Myślę, myślę - trochę dalej są garaże, ale tam też masa różnych ludzi... Jestem na razie w kropce
Obiad dostaną pod wieczór, żeby te godziny zmienić...
Im chodzi przede wszystkim o to, żeby koty nie dostawały jedzenia... Kilku mądrych stamtąd już mówiło, że koty mają myszy i nornice łapać
Inko - ja na tej ulicy karmię koty od ponad 3 lat, nigdy nie posunęli się do trucia czy innych strasznych metod, a gdyby mieli taki za miar, to myślę, że już dawno by to zrobili

może nawet nie dzwoniliby na sm...Raczej nie chcą, żeby je karmić i o to chyba te nagonki.. Dziękuję Ci

za radę o tym przenoszeniu, jedna dziewczyna też dała pomysł o walerianie, tylko nie wiem,gdzie przenieść...
