Ja jako drapaki mam pniaczki i konar drzew, które wycinali koło mojego domu. Wiśnia przedrapana do połowy, tak się na niej koteczki wyżywają. Konar wierzby płaczącej w najlepszym stanie, bo najnowszy i służy bardziej do wspinaczki niż do uczciwego drapania. No i można z Biedronki czy innego Lidla zachachmęcić trochę kartonów, pociąć większość i upchać w jeden, żeby na sztywno siedziały a potem wystarczy sprzątać to, co koteczki porozwalają. W tym stylu, choć nie taki śliczny:
http://p.animalia.pl/img/produkty/zoomy/auto/a44976677.jpg. Ale kotom to nie będzie przeszkadzało.
Co u mnie - zamiast do pracy poszłam do lekarza, bo dziś od rana tylko albo bezgłośny szept albo skrzeczenie. (A propos, co to znaczy jak Sivir z radości chyba skrzypi jak nienaoliwione zawiasy, tańcząc wokół mnie i patrząc miłośnie mi w oczy?) Był co prawda tylko kretyn, ale l4 dał, pochichrał się jak to jako kobiecie trudno mi będzie nie gadać

i powiedział, że antybiotyk absolutnie nie, bo będzie grzybica

. A całe badanie ograniczyło się do zajrzenia mi do gardła

.
I jeszcze rano Fionka chciała zrobić kupę do skrzynki z żyworódkami (no, ze strzępkami żyworódek, bo koteczki je wykopały i potargały

). Oczywiście nie protestowałam, bo nie ma przeciw czemu, ale niestety tuż po tym jak ona zrezygnowała, przeleciało tornado w postaci Ciela i Justina jr, który to raczył rzeczoną skrzynkę przewrócić, wylać świeżo zaparzoną herbatę (pół litra

) i zalać częściowo klawiaturę, myszkę i podstawę monitora. Że o biurku, moich spodniach, butach i skarpetach nie wspomnę. Więc jak zniknę na dłużej to raczej będzie problem sprzętowy a nie moje zejście z tego świata

.