

P.s. W kwestii zabicia sprawcy, a właściwie sprawczyni mojego wkurwa: z przyjemnością podam Ci namiar, ale dopiero po tym, jak wycisnę resztę kasy, którą mamy odzyskać. Gdyż ponieważ albowiem trup z reguły staje się niewypłacalny.
Chodzi o lokatorkę - to, co zostawiła w mieszkaniu, przekracza moje wyobrażenia i granice dobrego smaku, niesmacznie mi nawet to opisywać. Nie jestem ani maniaczką porządku, ani jakimś czyściochem (z czym się wcale nie kryję), ale takiego chlewu to ja dawno nie widzialam. Umyłam lodówkę, w której przyschniete były dwa zbuki (te wyrzucił rano Krzysiek, zanim poszedł do pracy, swoją drogą widząc jego minę i czując zapach- dostałam torsji i ataku śmiechu w tym samym momencie), umyłam podłogę i kawałek ściany w kiblu, a następnie mialam ochotę usiąść i się rozpłakać (powstrzymało mnie to, że brzydziłam się usiąść). Teraz mi przeszło, za to pałam żądzą mordu. Nie wiem, czy coś za sprzątanie wydrę, bo i tak jest problem z odzyskaniem czynszu za ostatni miesiąc. Krwi!!!