
Oli pojechał do Pana, który wczoraj do mnie dzwonił.
A było tak: Pan przyjechał do schroniska po kota z najdłuższym stażem. Takim kotem jest Carmen - zawzięta jedynaczka. A Pan już ma w domu kota i psa więc Carmen odpadła.
Pracownica schroniska wskazała Panu Olego, jako kota najbardziej potrzebującego domu. I kazała Panu do mnie zadzwonić, co też Pan uczynił - stąd ten wczorajszy dziwny telefon z pytaniem czy Oli jest pieszczochem


Przekazałam mu wczoraj info o kocie, że jest pieszczochem ,ale potrzebuje trochę czasu, itp., itp.
I rozmowę zakończyliśmy.
Byłam pewna, że Pan dzwoni z domu, a okazało się, że podczas rozmowy był w schronisku.
I okazało się, że Pan zdecydował się na Olego i jeszcze na malutkiego około miesięcznego kociaka

Już dziś dzwoniłam do Pana

Oli mieszka w domu z ogrodem. Będzie wychodził, ale to w daaalszej przyszłości. Pan wie, że kot musi na dobre się zadomowić i zaufać.
Oli schował się za fotelem, ładnie je, w nocy zwiedzał dom. Dał się pogłaskać, ale też trochę Pana podrapał.
Będzie dobrze.
Pan ma dużą wiedzę o kotach


No to ufff!
boniedydy pisze:Revontulet pisze:A tak przy okazji, dziś miałam pierwszy telefon z pytaniem o niego.
Wprawdzie zupełnie od czapy, ale może to jakiś dobry prognostyk i coś się ruszy
Zamiast dzwonić, pan powinien był się zawinąć i jechać czym prędzej do schroniska, bo mu Olego sprzed nosa sprzątnęliOd wczoraj jest w domu, umieram z ciekawości, jak się zachowywał, czym ujął za serce swojego człowieka i jak przebiegła jego adopcja. No i trzymam z całych sił kciuki za adaptację w domu
![]()
![]()
![]()
![]()
Jak widać, Pan nie dał sobie sprzątnąć takiego cuda sprzed nosa
