asia2 pisze:Marzena moim skromnym zdaniem, to co teraz majka dostaje jest optymalne ale obawiam się, że późno dostała odpowiednie leki, które dzialaja przy zapaleniu trzustki. Musi wet prowadząca staną na glowie aby ogarnąc sytuacje. Do doopy, ze lekarze na poczatku nie zadzialali prawidlowo. Zapalenie trzustki ma dość specyficzne objawy i majac w pamięci jej stan , kleszcze itd , mogę zalożyć że się pogubili. szczerze pragnę aby z tego wyszla.
Tak Asia, jestem o tym przekonana, ze to wszystko za póxno, tak jak juz wczesniej napisałam.
Majeczka jest ofiarą ludzkich błędów. Moich też, albo przede wszystkim.
Weci na Podlesnej tylko się zastanawiali dlaczego ona nie je, zamiast zacząć ją diagnozować, np. powotrzyć badanie krwi, zeobić usg (zrobione tydzień później) czy choćby dawać kroplowke, aby nie stanęła wątroba. tym bardziej, że parametr wątrobowy byl podwyższony.
Druga rzecz, jaką fatalnie zrobili na podleśnej to totalna olewka obserwowania zwierzęcia - nie jest mozliwe, aby Majka nie miała biegunki już w szpitalu. pamiętam, jak dr (?) Maciej mi powiedział, ze się załatwia, bo strasznie całą klatkę zabrudzila i musiał długo sprzątać. nie sądze, aby takie na maksa zabrudzenie klatki bylo spowodowane normalną kupą i normalnym siku. Olali to. A to przecież powazny objaw. poza tym zakładając, że nie miała w szpitaliku biegunki to co się stalo w ciągu 10 minut drogi z lecznicy do domu w środę, ze Majka po wyjściu z transporterka od razu miała mega biegunkę? Niemożliwe, musiała mieć w szpitalu.Kolejny błąd to moje ulegnięcie mysleniu, że trzeba poczekać i obserwować, nie ma co lecieć do wetow, bo ta biegunka to może być po antybiotykach, zmianie karmy, stres itp. Ona się w środę wieczorem , czwartek też i pól dnia w piatek po prostu strasznie odwodnila. poza tym prawda jest tez taka, że ja miałam relacje bardziej optymistyczne niż to było w realu. Mam opinie panikary i tak też było w tej sytuacji, ze przesadzam i się za bardzo trzęsę, a kota musi dojśc do siebie na kleiku ryżowym , marchwiance i smeccie. Mowiono mi tylko o pozytywnych oznakach, poza tym tez one nie wiedza na co zwracać uwagę. prosilam o sprawdzenie śluzowek czy sa różowe, miałam info, ze tak, a w sobotę jak sama zajrzałam i powiedziałam, ze są za blade to się okazało, ze dla pani Zosi śluzowka to język i ona mi o kolorze języka mowiła (choć pytałam konkretnie o kolor dziąseł). i tak wiele przykładów. Nawet w sobote wieczorem zatajono przede mną informację, ze Maja wymiotowała, w niedzielę rano też, dowiedziałam się zupełnie od innej osoby. I nawet wtedy pani Zosia mi tłumaczyla, ze to nie wymiot tylko ulanie sie pokarmu. Dopiero jak Maja przy mnie wymiotowała i zapytałam ja czy to tak wyglądało, okazało się że tak.
więc wiele błedow. Pojechały dopiero w niedzielę, kiedy Maja juz była maksymalnie odwodniona.
W niedziele to nawet dostała sensowna kropowkę, 150ml ringera, po ktorej sie ozywiła. ale też wznowiono ten koszmarny enrobioflox.
W poniedziałek to juz wiecie co było, slynna kroplowka z glukozą. I zapadnięcie się na zdrowiu a ścislej: samopoczuciu Majki.
Od wtorku już leczona gdzie indziej, ale to juz za późno.
mziel52 pisze:Nie wolno przerywać leczenia, bo to jej jedyna szansa. Na wejściu miała dobre wyniki, może organizm się nie podda.
Edit: zobacz jak walczył ten maluch, i wygrał:
viewtopic.php?t=51854
Nie przerywam. Jak przerwę to wybiorę odejście, jak nie wybieram tego rozwiazania to podaje leki na maksa.
właśnie takie historie trochę mnie trzymają. I moje osobiste doświadczenie z Tatą - dawali mu dwa dni zycia... Ale los jest dla mnie okrutny mimo to, nie wiem czy podaruje mi drugi cud w tym roku. Łapke mi zabrał, Oczusia. Moze się nad Majką ulituje?
Nie mysle, czy mam nadzieję, albo czy jej nie mam. Obsrerwuję fakty, to co sie dzieje na bieżaco. nie snuje planow, nie gdybyam że może trzeba juz podjąc te decyzję, a może jeszcze nie.
Po prostu patrzę, rozmawiam, czytam co piszecie. to dla mnie cholernie wazne, nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, ze aż tak.
Żaluję swoich zaniedbań i błędow. Ale muszę zaakceptować to, ze popełniam błedy w zyciu. Nawet z takimi konsekwencjami.