Nie zaniedbuję, tylko męczę koty

Fsystkie tsy
Towarzystwo już się zakumplowało, po raz pierwszy dzisiaj zgodnie skonsumowało posiłek w tym samym miejscu (wcześniej Malucciego musiałam karmić trochę z boku, bo Inka na niego warczała).
Paradoksalnie w zacieśnianiu więzów pomogła choroba Inki - bo wczoraj była tak słaba, że nie miała siły gonić Malucciego i przekonała się, że on nic złego jej nie zamierza zrobić.
W nocy wszystkie trzy koty spały z nami na łóżku
Więc dzisiaj już jest prawie bez buczenia
Inka czuje się lepiej, wymioty ustały, apetycik dopisuje, morda się drze jak za dawnych dobrych czasów

Kupki powoli się normują.
Przed nami jeszcze jedna wyprawa do weta na zastrzyk i mam nadzieję, że na tym się skończy.
Dziękuję za kciuki w imieniu mojej kici
A Malucci dziękuje za cmoki.