» Nie wrz 14, 2014 14:43
Re: <2> Majeczka w domu,bardzo słaba, nie je..pomocy!s.81
Okazuje się, a wczoraj mi o tym nie napisano, że Maja wczoraj wieczorem i dzisiaj rano - prawdopodobnie to bylo bardziej ulanie a nie wymiotowanie, ale zdenerwowałam się okrutnie jak się dowiedziałam zupełnie od trzeciej osoby i -nie bylo mnie w domu - więc przez telefon zapędziłam panie do wetki dzisiaj.
Wet powiedziała, ze szkoda, ze tak póxno, bo maja jest zdecydowanie odwodniona i trzeba było jej dawac kroplowki już wczesniej. Podobno (bo nie slyszałam na własne uszy, a nie moglam się dodzwonić do lecznicy a już nikomu z pań i osob podpowiadających nie ufam): temperatura w normie, śluzówki różówe, brzuch miękki, wet nie wymacała żadnych większych zmian w brzuchu (żeby coś bylo powiększone itp.). Dostała dzisiaj kroplowkę podksórnie chyba aż 250ml (!) i jakieś trzy zastrzyki no i nifuroksazyd no i kleik ryzowy i marchwiankę mają jej podawać (myslę, że to wymysl pani Basi a nie wetki) no i zdecydowanie mniej jedzenia na raz a częściej - od czwartku klaruję pani Zosi, że kotka powinna być karmiona co 2 godziny maks 10ml, a nie trzy razy dziennie dostawała 5 strzykawek 5ml naraz.
zalecenie: codziennie kroplowka, jutro ma być dozylna, jutro o 9 pobranie krwi o wieczorem usg.
Mam nadzieje, ze uda się ją z tego wyprowadzić. jestem zła na siebie, ze nie wzięłam sprawy tylko w swoje ręce. Wiem, w jakiej jestem sytuacji, myślałam, ze bardziej panie mi zaufają, ale jak widać wiedza lepiej, a dzisiaj np. pani Zosia mi powiedziała, ze fakt, ze jej mowilam aby pojechac z kotką w piątek no ale ona musiała mieć swoje zdanie, poobserwować i przemysleć. A ja wyszłam tez na panikarę i każdy mi powtarzal, że nie można panikować, bo z kotą jest lepiej. dopiero dzisiaj w rozmowach kilku pomału się dowiadywałam, zę nie az tak lepiej z nia było jak mówiły.
Zastanawiam się co moglam zrobić ja sama i o ile wcześniej - chyba nie daję rady z poczuciem winy.
W piatek byłam w olsztynie, u rodzicow i Brata, wczoraj miałam 6 egzaminów, a podeszłam do dwóch. mogłam wczoraj z nią pojechać, tyle moglam no i jednak wymnusic telefonicznie wizytę wieczorem w piatek - juz od poludnia mówilam na pytanie pani Zosi co tu robić, że ja bym pojechała do wetki. A ona na to "aha, ale co tu z nią zrobić, no co niech pani poradzi" i tak w kółko. W końcu się zdenerwowałam na ta rozmowę, a potem panie podjęły decyzję, bo przeciez sprawdzily, ze Maja nie jest odwodniona a kupy lepsze. Kupy dzisaj znowu rzadkie.