Jesteśmy, jesteśmy, tylko po powrocie wiele zamieszania, potem szkoła, praca, trochę nie nadążam , ale daję radę.
Koty powitały nas bardzo stęsknione. Widać, że dziewczyny dbały o nie należycie, więc w tym względzie wszystko ok. Ale futerka naprawdę tęskniły i bardzo się ucieszyły jak się pojawiliśmy w domu. No po prostu widać było po nich zadowolenie, nie odstępowały nas na krok.
Lusia od tej pory włazi mi na kolana, na biust, przytula się i mruczy. Przychodzi sama lub na zaproszenie, zawsze jest chętna

Gucik nie jest aż tak wylewny, ale bardzo mu się podoba przebywanie na rekach, przytula się i mruczy, posapuje z zadowolenia.
Obydwoje są coraz bardziej wyluzowani

Często są razem, blisko siebie, ocierają się, Gucik wylizuje Lusię , a ona przyjmuje to z zadowoleniem. Czasem się rozdzielają na jakiś czas, śpią osobno, by potem znowu zaczynać zabawy i ganianki.
Szaleją czasem tak, że sprzęty drobne przewracją.
Lusia jest mistrzynią w wyszukiwaniu różnych dziwnych ( jak dla mnie) miejsc do spania - ostatnio np. na szafce w przedpokoju, między moją torebką i a jakimiś torbami na zakupy. Szukałam jej po całym domu, a ona się tam wcisnęła. Za jakieś dwie godzinki patrzę, a teraz Gucik już tam śpi. Ona tak wyszukuje,a potem Gucik ją naśladuje.
Od południa praktycznie siedzą na balkonie, schodzą jak się ściemnia.No, Gucik, to schodzi co chwilę i sprawdza co się w kuchni dzieje, bo przecież musi dopilnować, aby nie został pominięty przy jakimś smakołyku.Ludzi w domu dużo, to co chwilę coś się w kuchni dzieje, no więc musi sprawdzać często.To jest wielki smakosz, jego zachwyt, posapywanie z rozkoszy i mlaskanie nawet Lusię czasem sprowadzają

Ona jednak pozostaje przy suchym, przy puszce na jakiś czas. Ostatnio jednak interesuje się Gutka wołowinką. Jak jej dam, to wącha i "zakopuje" obok miski i odchodzi.
Natomiast jak wołam ją na puszkę, to przybiega ! Czasem Gucik już je, on się nie spóżnia nigdy, więc Lusia przybiega, nie patrzy co i jak, nie widzi, że za Gutkiem druga miska na nią czeka i wpycha się do miski Gucika. On przez moment nie wie o co chodzi, jest tak zajęty jedzeniem i mruczeniem jednocześnie, że ocenia sytuację dopiero po chwili... Zadziwia się niesamowicie, patrzy " oooo, Lusia...." , zastyga na moment, odsuwa się nieco, aby przyjrzeć się lepiej Lusi, ona wpycha więc całą główkę w jego miskę, Guciałek siada, odsuwa się kroczek w tył i ... nagle zauważa miskę Lusi !!! OOO, jedzonko ! Jakie pyszne, no! no!, pychotka.
Guciałek bardzo nam się zrównoważył, jest taki spokojny, żadnych podgryzań, żadnych nerwowych zachowań. Taki misiowaty, mądrutki kotek. Uwielbiam go trzymać w ramionach, bo widzę wtedy jaką przemianę przeszedł.Kiedyś, na początku by się wyrywał, gryzł troszkę, był zaniepokojony bardzo. Teraz przytulamy się policzkami do siebie, ja gadam, on słucha i czuję jego zadowolenie z tej bliskości.
Lusia też mnie zaskakuje tym wchodzeniem na mnie, też szuka bliskości. Ona zawsze pierwsza wita domowników w przedpokoju ( ciekawie zagląda na klatkę i boję się, że chciałaby tam wyjść, musimy na nią uważać), Gucik nauczył się i wychodzi tuż za nią. Lusia usadawia się na mnie za każdym razem jak gdzieś przysiądę. Bardzo jest zadowolona z pieszczot, brzuszek wystawia również.
Kochane są, maleńkie moje, kochane.