W środę będę dzwonić do naszej pani doktor. Co radzicie do tej pory? Dać parafinę czy jednak nie, jeszcze nie podałam, ale mam. Mam dzieci to i parafina jest. Dzwonić do lecznicy i pytać o radę? Robić lewatywę? Samemu się takie cudo robi czy w lecznicy? Wskazówki mile widziane.
Rano karmiłam Lilę rozmoczonym i przemiksowanym royalem, tak dla urozmaicenia, oczywiście strzykawką. Dałam jej małe ciut mniej, bo na wieczór przewidziałam nieco podgotowaną, siekaną wątróbkę. Strzykawkę kota znienawidziła już całym sercem, ale ciągle się udaje. Karmą zaczyna się interesować, ale najwyżej dwa razy liźnie. Pije nadal z psiej misiki, tylko i wyłącznie. Rano próbowała coś tam skubnąć ze słoika, z którego naciągam do strzykawki, ale pyszczek się nie mieścił. Jak przełożyłam do miski już nie było atrakcyjne

.
Podsumowując na ten moment musimy wyciągnąć z kota kupę, bo jak na nie jedzącego je sporo, a wody dostaje w tym tyle, że jak sika to za 3 koty. Nerki pracują jak ta lala

.
Wrzucam też kilka zdjęć, bo już wszyscy wiedzą, że Lili jest Lili, ale mało kto ją widział. Moi rodzice byli w odwiedzinach u kota i są nią zauroczeni. O dziwo się ze mnie nie nabijali. Tacie najbardziej podoba się, że Lili śledzi psy i leje Dużą. Mi się to podoba mniej

. Na szczęście Lili bije bez użycia pazurów. A ja się głupia bałam, że to one będą męczyć ją.
Tak wyglądała Lilka dzień po zgarnięciu z trawnika w Elblągu. Żałuję, że nie zrobiłam zdjęcia jak ją znaleźliśmy, bo tutaj to już widać, ze Lili jest kotem, wcześniej była mokrym, zakrwawiony szkielecikiem. Zdjęcie 13.07.2014.

5 dni później, czyli 17.07.2014

Z moją córcią.

Dzisiaj 21.07.2014
Dobra psia miska nie jest zła.

Co ja pacze? Aaaa, to Ty.

Na pierwszym Lilka poluje na moją Ircię, a na drugim już po polowaniu

.

