Kicia była dziś w klinice. Przyjęli ją o 10. O 14:56 zadzwoniłam tam żeby się dowiedzieć co z nią. Okazało się, że nie mieli czasu się nią zająć, bo mieli psa po wypadku. Kot po wypadku musiał czekać tyle godzin w transporterze, bo okazał się pacjentem mniej ważnym. Zostawiając kota, umówiłam się na komplet badań: rtg, krew, kroplówki i zabieg drutowania żuchwy. Chwilkę po 16 zadzwonili, że możemy już po kicie przyjechać, czyli na wszystko potrzebna była zaledwie godzia. Przez telefon nie byłam w stanie się nic dowiedzieć. Pani weterynarz była nieuprzejma. Dopiero jak dojechaliśmy do lecznicy dowiedziałam się, że kota miała zrobioną morfologię i biochemię, dostała kroplówkę i oczywiście ma zrobioną żuchwę. Podobno również ma zespół kociego kataru. Pani doktor wywnioskowała to na podstawie wysięku z nosa i niezbyt czystych oczu. Do takiego wniosku doszła patrząc na kota przez drzwiczki transporterka przy przyjęciu. Kota jest po wypadku lub pobiciu, w oczach były krwiaki a z nosa leciała krew, więc pewnie jeszcze jakiś czas się będzie czyścił. Powątpiewam w zaangażowanie Pani doktor. Rtg nie zostało zrobione, jak spytałam czemu dowiedziałam się, że nie było takiej potrzeby. Kiedy zadawałam kolejne pytania o to jakie kroplówki i w jakiej ilości, Pani doktor rzucała mi na odczepne odpoweidź, że wszystko jest w wydruku. Owszem jest co, ale nie ma ile. Kiedy poprosiłam żeby wytłumaczyła mi wyniki z krwi pokazała palcem byle gdzie i powiedziała, że tam są normy. Coś tam poopowiadała o stanie tym, że wyszedł stan zapalny. To akurat było dla mnie jasne, ale już o reszcie mie chciało jej się rozmawiać. Jedynie 300 zł skasowała z większym zaangażowaniem. Ciut więcej informacji udzieliła nam dopiero kiedy zobaczyła, że rozmawiam z Kordonią, która przyjechała do nas, przywiozła jedzonko dla kota i sprzęt do karmienia sondą. Poza tym pożyczyła nam transporter dla kici, bo jedzie z nami do domu.
Bardzo dziękujemy Kordoni za pomoc i okazane serce. Mimo wielu własnych obowiązków znalazła czas żeby udzielić na wskazówek jak karmić kota sondą. Nie czuję się co prawda na siłach to robić, ale jak będzie potrzeba wiem jak i mogę spróbować. Cieszę się, że od poniedziałku kota będzie po opieką naszego weta. Na bank będę informowana szczegółowo co i jak a nie traktowana jak intruz z kasą w portfelu. No i dziura w budżecie będzie mniejsza. U nas albo jest taniej albo poprostu nas inaczej liczą, bo wiele boroków nam już ratowali. No i dokładnie będę wiedziała za co i ile zapłaciłam.
Zmieniam tytuł wątku, bo teraz najbardziej będzie potrzebny dom dla kici. Jak wrócę porobię ogłoszenia. Jeśli ktoś może pomóc w szukaniu DS lub choć DT będę bardzo wdzięczna. Ile mogę zajmę się nią, w domu mam kennel, w którym umieszczę kotkę na czas leczenia. Kicia będzie w pokoju syna, ale ze względu na nasze psy (jeden 15kg drugi 35kg) i fakt, że mieszkamy w bloku na 10 piętrze a nic nie jest zabezpieczone inni, lepszy dom jest niezbędny.
Jeszcze raz dziękuję Kordonia

.