Wczoraj była pierwsza kupa.
Początkowo myślałam, że to faktycznie biegunka w zbrylonym żwirku. Jednak po bliższej analizie wyszło na jaw, że kupa jak kupa, tylko rozniesiona po całej kuwecie.
Dziś kupa nr 2 i miałam okazję słyszeć tę ciężką pracę
Maniuś jest mianowicie bardzo, bardzo pracowitym kopaczem w żwirze, więc nic dziwnego, że kupale poszatkowane i rozsiane równo po całej kuwecie
Same kupy całkiem przyzwoite, jak na razie.
Przy czym o ile poniedziałek i wtorek Maniuś był tylko na intestinalu, to wczoraj rano dostał już trochę naszej bezzbożowej bytówki, wieczorem saszetkę Animondy Rafine, dziś rano też suche ogólnowojskowe, a na kolację ogólnowojskowa Animonda Carny z dodatkami. Na efekty kolacji trzeba jeszcze chwilę poczekać, zeby się cieszyć, ale jakby mu szkodziło zwykłe żarcie, to efekty by były już od wczoraj.
No cóż, wszystko przede mną


