Przed chwilą byłam u najbliższego sąsiada, wprawdzie nie żyjemy w zgodzie i nie rozmawiamy ze sobą, ale poszłam i zapytałam czy nie wie gdzie ta kotka się okociła. Powiedział że wie bo to była
jego kotka i kociaki są u niego na strychu, jest ich 6. Nie chciał mi ich wydać bo są śliczne kolorowe (kotka była szylkretką). Powiedział że sam je wykarmi krowim mlekiem i żebym się nie wtrącała
Facet od lat ma do nas pretensje że
jego koty stołują się u nas zamiast u niego myszy łapać. I że je sterylizujemy a on sobie tego nie życzy

W sumie szczęście w nieszczęściu że kociaki nie poumierają gdzieś tam samotne z głodu ale nie wiem czy on rzeczywiście wykarmi takie maluszki

Proponowałam że podrzucę mleko zastępcze ale nie chciał...
Mówił że ma już chętnych na część kociąt a resztę sobie zostawi i oczywiście żebym ich nie karmiła jak wyjdą z domu

Koteczka której kociaka próbujemy odchować powiedział że też
jego była. Nie wiedział że jej nie ma i jej dzieci poumierały z głodu, w ogóle nie zauważył że była w ciąży
