Wczoraj zmarł mój kochany kot Maciek/Kitusia i Marysia <3

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt cze 20, 2014 16:45 Re: Wczoraj zmarł mój kochany kot Maciek

klaudiafj pisze:To chyba się zaczęło - Marysia wczoraj miała ropkę w oczku a dziś pokichuje :/ A przykrywam na okrągło kocykiem. Jeszcze może mi się koci katar przyplącze :/

Chyba czas też zacząć szykować nowe pudełko, albo raczej kolejne, gdyż w "domku" kto pierwszy ten lepszy a domek jest tylko jeden, a bywa że obie w domku chcą się znaleźć :/ Marysia jest bardzo zazdrosna o Kitulkę, a Kitulka już nie wie co zrobić, żeby zachęcić Marysię do wspólnej zabawy - zawsze się to kończy okrzykiem bojowym ze strony Marysi. Ale.. mogą chodzić koło siebie nawet o metr i Marysia nic, ale jak Kitulek się do Marysi zbliży i patrzy jej w oczy to jest to dla Marysi dramat. Ciekawe ile to jeszcze długo potrwa... Już bym chciała, żeby się zaczęły razem bawić, bo ja nie mam czasu tak z każdą z osobna całe dnie biegać ;)

Obrazek

To baby są - mogą się "zaciąć" nawet na parę miesięcy.
Z kocurkami jest łatwiej.

felin

Avatar użytkownika
 
Posty: 26000
Od: Wto sty 06, 2009 0:04
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt cze 20, 2014 17:58 Re: Wczoraj zmarł mój kochany kot Maciek

One się w końcu jakoś dogadają :ok: tylko to potrwa :roll: .
A z wieloma pudełkami, może się to skończyć tak jak z Maru: http://www.youtube.com/watch?v=Z8Xz3NUawoM Ale sugeruję o 1 więcej kartonów niż kotów :ok: :ok:
“To co robimy dla nas, umiera wraz z nami. To co robimy dla innych i dla świata zostaje po nas i jest nieśmiertelne.” -A. Pine
nasz wątek: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=159694

Alienor

Avatar użytkownika
 
Posty: 24272
Od: Pt mar 19, 2010 14:48


Post » Sob cze 21, 2014 11:54 Re: Wczoraj zmarł mój kochany kot Maciek

Moje behawioralne podejście o towarzyszach niedoli i tym razem mnie nie zawiodło :ryk:

Zapakowałam dwa rumcajse w auto i pojechaliśmy do weterynarza. Czas podróży 2 min ze staniem na światłach. Marysia w transporterze, Kituś na smyczy.
U weta: Marysia - uszki do kontroli i koci katar (objawy: od wczoraj kicha, a wcześniej ta ropka niefajna)
Kituś - uszki, bo brudne (więc może zarażenie od Marysi świerzbem i wytarcia na uszkach i inne skórne, które pojawiły się z rozpaczy po Maciusiu.
Koty u weta wędrowały razem i zostały zważone - każda po 3,6 kg 8O Nie wiem jak to możliwe, bo Kitusia jest większa, ale ok.
W gabinecie też razem, choć Marysia po badaniu (i w trakcie) syczała już na wszystko co się nadawało do ochrzanu za to, że tam jest. Ciąży dalej nie widać, to może nie ma.

Pani doktor jak zwykle pokazała swój profesjonalizm. Marysia nie dostała antybiotyku tylko leki na odporność i powiedziano mi, że stresie marnieje odporność u kotów i są podatne na infekcje. A w oczkach drobne zaczerwienienie, więc dostała krople. I tabletki na odporność dla obu kotków. U Kitusi nie ma ani grzybicy ani świerzbu, ale jest zapalenie uszka i też mamy myć uszka lekami od Marysi uprzednio sparzając im aplikatory co by zarazków nie przenosić. Po badaniu Marysia od razu dała nura do transportera, a przecież tak nie chciała w nim siedzieć.

Więc dwa koty skrzywdzone wizytą u weta zapakowałam do auta, ale otwarłam transporter i pozwoliłam Marysi łazić w aucie, obok Kitka i zapomniała warczeć ;)
Jak dojechaliśmy to Kitka wziął maż a ja Marysie. I - co mnie zaskoczyło - Marysieńka była przerażona byciem na zewnątrz. Jak strzała uciekła do budynku. A przecież półtorej roku była bezdomna. To mnie ucieszyło na tyle, że wiem że to już kot kanapowy, który nie ma instynktu uciekania na dwór. Oczywiście była na smyczy, nie luzem i nawet ładnie spaceruje na smyczy. Na klatce schodowej dwa koty puszczone luzem pobiegły po schodach na 3 piętro. Obie rzuciły się po schodach na górę. Przy drzwiach już też się gramoliły razem, dotykając się, ocierając, jedna obok drugiej jedna nad drugą i raz Marysi się wspomniało żeby syknąć, ale to tylko tyle, aż drzwi się otwarły i wbiegły do mieszkania. A potem siedziały jedna obok drugiej patrząc się na siebie. Obie padnięte po przeżyciach jakby biegały w maratonie. Ale przynajmniej mają o czym myśleć, a nie tylko nudy w czterech ścianach.

Dlatego zawsze biorę dwa koty do weta - to błyskawicznie przyspiesza przyjaźń w kocim społeczeństwie, gdyż niedola łączy lepiej niż zabawa i najlepsze jedzenie :dance:
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23551
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Sob cze 21, 2014 14:00 Re: Wczoraj zmarł mój kochany kot Maciek

O, rzeczywiście świetny pomysł

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Sob cze 21, 2014 21:19 Re: Wczoraj zmarł mój kochany kot Maciek

Faktycznie, niedola łączy :ok: :lol:
Trufla, Lili i Imbir
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Beasia

 
Posty: 3425
Od: Pt maja 22, 2009 12:05
Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza

Post » Sob cze 21, 2014 21:29 Re: Wczoraj zmarł mój kochany kot Maciek

Świetny pomysł :ok:
“To co robimy dla nas, umiera wraz z nami. To co robimy dla innych i dla świata zostaje po nas i jest nieśmiertelne.” -A. Pine
nasz wątek: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=159694

Alienor

Avatar użytkownika
 
Posty: 24272
Od: Pt mar 19, 2010 14:48

Post » Sob cze 21, 2014 22:55 Re: Wczoraj zmarł mój kochany kot Maciek

Będę musiała i ja wypróbować ten pomysł, choć obie są zdrowe. U mnie nadal nie ma poprawy, nie akceptują się. Pusia cały czas pilnuje Migotki, wszystko jest dobrze kiedy ta leży na narożniku ale gdy tylko opuści swój azyl Pusia atakuje. Nie wiem czy kiedykolwiek będzie dobrze to już trwa 2 miesiące i żadnej poprawy. Pusieńka jest nieufna w stosunku do nas, nie daje się pogłaskać wciąż ucieka zachowuje się jak kot podwórkowy, przychodzi na jedzonko wtedy nawet się łasi i ociera o nogi a jak się naje to ucieka.Nie wiem jaki błąd popełniłam i co nadal źle robię. Była nawet u nas kobieta zajmująca się behawioryzmem ale nie bardzo nam pomogła tzn nie dostałam od niej żadnych złotych rad. Czasami żałuję że przygarnęłam Migotkę, nie stworzyłam jej bezpiecznego i spokojnego domu. Mam z tego powodu wyrzuty sumienia ale nawet taki nieudany do końca dom jest chyba lepszy od schroniska. Co mogę jeszcze zrobić ????? Czytam książki i nic. :cry:

Gosiagosia

Avatar użytkownika
 
Posty: 26720
Od: Wto kwi 23, 2013 11:47
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie cze 22, 2014 13:36 Re: Wczoraj zmarł mój kochany kot Maciek

Gosia z tego co ja sama się orientuję to 2 miesiące to jest nic. Ja pisałam, że u mnie jak Maciuś doszedł to proces akceptacji trwał chyba 1,5 roku. Moja Kitulka też dawała Maćkowi popalić. Raz było lepiej, raz gorzej. Wspólne wizyty u weta nie muszą się odbywać, gdy koty chore. Też można się wybrać na kontrolę, lub gdy jednemu coś jest do drugiego biorę żeby w domu się nie nudził. Ja bym Gosiu Pusie przytulała mimo że ona nie chce, jak Twój mąż. Wiem, że są różne koty i nie każdy to lubi, moja Kitulka lubi się łasić, ale żeby usiadła na tapczanie i siedziała z nami to nie ma opcji. I też nie chciała się przytulać, ale ja ją brałam i tuliłam i mówiłam do łepka i tak dłuższą chwilę i tak codziennie, aż się przyzwyczaiła, że pieszczoszki muszą być, a jak się kot wierci to będą trwały dłużej. Zawsze jak ją puściłam to odskakiwała, niby to oburzona, ale zadowolona czego nie umiała ukryć. Kot kochany musi być zadowolony. Ja robiłam tak, że przytulałam jednego kota, potem drugiego i zapachy się mieszały. Też próbowałabym się bawić z nimi. No i w aucie, ja zawsze siedzę z kotami z tyłu i nie miały transporterów, więc siłą rzeczy były obok siebie (u weta też) i w przypadku Kitka i Maćka to na przestrzeni lat najpierw siedziałam między nimi, potem z boku, aż z czasem siedział jeden na drugim u mnie na kolanach. Dziwnym trafem wtedy zapominają o tym, żeby na drugiego warczeć. Też nie wiem, jak to u mnie będzie, bo Marysia też syczy po Kitce jak opętana, no ale wiem że potrzeba czasu. Maciuś był z nami 4,5 roku, z czego połowa to były stosunki mocno chłodne ze strony Kitka. Pusia chyba jak moja Marysia nie umie się dzielić, ale z czasem zrozumie, że drugi kot nie zagraża i dom można dzielić. To samo o swojej Marysi mówiłam wczoraj pani doktor a ona mówiła, że Marysia na pewno się przyzwyczai i polubią się moje dziewczyny, choć Kitek Marysię lubi - zawsze stoi pod jej nosem i patrzy jak ta się piekli hihi. W każdym razie nie ma agresji, dziewczyny ani razu się nie pobiły a to wydaje mi się jest bardzo dobry znak. Dobrze zrobiłaś, że przygarnęłaś Migotkę. Biedna ona, bo Ty masz wątpliwości i ona może to czuje, a Pusia też jej dokłada. Eh, Pusia dostała własny dom i rządzi ;)
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23551
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Nie cze 22, 2014 14:04 Re: Wczoraj zmarł mój kochany kot Maciek

Klaudio masz rację, to zazdrość przez Pusię przemawia ona do tej pory była tą bidulką nad którą się rozczulałam. Potem była przerwa bo musiałam zając się chorym Thomaskiem ale Ona to rozumiała. Teraz pojawiła się następna "bida i ona jest ważniejsza". Ja jej tego nie daję odczuć, głaszczę i przemawiam. W nocy się pobiły - pogoniły, harmider był a kto kogo pogonił to nie wiem obie warczały i biegały po łóżku. w ciągu dnia obie przebywają w jednym pokoju choć daleko od siebie. Wstawiłam im do pokoju wiklinowe łoże takie podwójne liczę że się położą :kotek:

Gosiagosia

Avatar użytkownika
 
Posty: 26720
Od: Wto kwi 23, 2013 11:47
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie cze 22, 2014 14:25 Re: Wczoraj zmarł mój kochany kot Maciek

hihi Gosiu sądzę, że się nie prześpią szybko, ale jak razem biegają to jest duży postęp :ok: Ja bym chciała, żeby moje już biegały i nawet jakby miały się przy tym "szturchnąć łapą" ;)
Masz obecnie tak jak u mnie było z Maciusiem - też zaczęły biegać, ale jak tylko któryś źle nadepnął, nie tam pobiegł gdzie było w kocich planach, podbiegł za blisko, otarł się, albo nie wiem dobił, za mocno łapą pacnął, albo w ogóle pacnął to nagle była wielka bijatyka haha A to już coś! Że koty zaczynają się razem bawić, choć jeszcze ze złością, złość ustąpi, zobaczysz! :ok:
Na Twoim przykładzie mogę sobie policzyć za ile mniej więcej moje będą biegały - ach te noce nieprzespane, to takie słodkie :D :ryk:
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23551
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Nie cze 22, 2014 19:11 Re: Wczoraj zmarł mój kochany kot Maciek

Gonitwy po nocach i małe bitwy za dnia mi nie przeszkadzają, natomiast te noszenie Migotki do kuwety to problem. Niby nosimy ją o określonych porach a i ona komunikuje nam kiedy chce do kuwetki. Zaczynam rozumieć mowę kocią a to nowe dla mnie doświadczenie i fajna sprawa. Martwi mnie tez jej zaleganie w jednym miejscu ( na narożniku). Syn próbował ją rozruszać i zabrał do swojego pokoju ale ona szybko uciekła i myk na narożnik. Nawet jak się bawimy to na narożniku - to jej azyl ale i więzienie. Czekam na jej bieganie po mieszkaniu, :P

Gosiagosia

Avatar użytkownika
 
Posty: 26720
Od: Wto kwi 23, 2013 11:47
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon cze 23, 2014 13:15 Re: Wczoraj zmarł mój kochany kot Maciek

Hmm Gosiu, dlatego ja bym jej dała kuwetę tam gdzie przebywa. Wiem, że to może być niewygodne czy niehigieniczne, ale wydaje mi się, że nie ma innego wyjścia. Wg mnie noszenie jej do kuwety jest najgorszym rozwiązaniem.
Kiedy trafił do nas Maciuś sam znalazł sobie miejsce do siedzenia i tam też dostał miseczki i kuwetę. Z czasem koty zaczęły chodzić do swoich kuwet nawzajem a i kuwety były coraz bliżej siebie, tak samo miseczki. Teraz mam to samo. Marysia ma kuwetę w pokoju w którym śpi. Na uboczu. Tam Kituś jej nie chodzi a ona może spokojnie załatwiać swoje potrzeby. Mnie też tam kuweta średnio pasuje, ale nie ma wyjścia. Takie nerwowe korzystanie z kuwety też nie jest komfortowe dla kota. Zdarzyło się już, że jedna zrobiła drugiej w kuwetę, ale nie zmieniam póki co nic, bo Marysia miałaby stres robić do Kitkowej kuwety i mogłaby posikiwać po kątach. Miseczki mają każda swoje u siebie, ale też mają trzeci komplet największy w salonie z kuchnią w miejscu, które jest miedzy ich pokojami i gdzie siedzimy całymi dniami - i z tych miseczek korzystają razem. Jedna drugiej też zajrzy do miseczek prywatnych, ale przekonuje się, że nie ma tam nic ponadto co jest w pozostałych.

A wczoraj Marysia buszowała w umywalce w łazience, gdzie woda smakowała jej wybornie :) Potem usiadła w rogu wanny w której się kąpałam i ogon spadł jej do wody. I był zanurzony do połowy długości. A ona siedziała i delikatnie machała tym ogonem w wodzie i mruczała przy tym bardzo. Co za kot! Pewnie ciepło jej było w ten ogon ;) Kituś też kiedyś tak robiła i potem się z nią kąpałam. Lubiła siedzieć w wodzie 8O Maciuś też mi niedawno wlazł do wanny i też siedział ze mną! Co za koty :D
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23551
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Pon cze 23, 2014 17:46 Re: Wczoraj zmarł mój kochany kot Maciek

Ojejku, jak ja bym chciała, żeby Inka mi tak towarzyszyła w czasie kąpieli...

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon cze 23, 2014 20:39 Re: Wczoraj zmarł mój kochany kot Maciek

Moje boją się wody jak ognia, jak Hugonek był mały to też towarzyszył mi w łazience, tyle tylko że siedział w umywalce. Jak była burza czy strzały w sylwestra to o myk do umywalki. Teraz się niestety już nie mieści się w umywalce - zrobił się tłuściutki a nawet grubiutki. Co do kuwety to już próbowałam ustawić kuwetę w azylu za szafą ale i tak z niej nie korzysta bo chyba się boi - ona nawet boi się zejść sama z tego narożnika. Dziwne jest jednak to że spokojnie obie leżą na narożniku czasami nawet dość blisko. Chyba jeszcze potrzeba im czasu, w przyszłym tygodniu idę z MIgotką na kontrolną wizytę do weterynarza i zabiorę Pusieńkę. Odrobaczę ją i skontroluję jej wagę bo wydaje mi się że jest za tłuściutka ale ona ma dużo futra więc to może złudzenie. :201461

Gosiagosia

Avatar użytkownika
 
Posty: 26720
Od: Wto kwi 23, 2013 11:47
Lokalizacja: Warszawa

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Lifter, MB&Ofelia, puszatek i 40 gości