(2)WAW.. Tato (*)..Milenka kończy 10 LAT !

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt cze 20, 2014 18:41 Re: (2) WAW-Mikunia. Jakoś zyjemy, mimo wszystko.

Poprzedni mój kot w momencie wykrycia pnn miał takie właśnie przerażające wyniki, wet informujący o nich od razu sugerował uśpienie. Inny wszakże zalecił kroplówki, dietę, pythophale, ipaktine, catosal - robiłam to beznamiętnie, wychodząc z założenia, że nie mam wyjścia, albo go uratuję, albo nie. Z tym wetem właściwie już się nie kontaktowałam, woziłam tylko kota na badania krwi i moczu od czasu do czasu i ciągle robiłam swoje, czyli kontynuowałam kurację. I kot się poprawił, wyniki spadły, pożył jeszcze dwa lata. Tylko że on był łatwy w obsłudze, cztery razy dziennie dawał się karmić strzykawką, bo mokrej nerkowej nie chciał - sam dojadał nerkowe suche. Kroplówki dostawał 2 razy dziennie po 125 soli fizjologicznej, podgrzane, miział się wtedy i znosił je świetnie.
Do końca nigdy nie wiadomo, czy to kryzys, czy stadium końcowe mocznicy - na to ostatnie wskazuje zatrzymywanie wody w organizmie (złudzenie, że kot przytył) i ataki padaczki. Dlatego nie należy się poddawać przedwcześnie.
NA PILNE LECZENIE KOTÓW Z CMENTARZA- KONTO
https://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=157308

mziel52

 
Posty: 15256
Od: Czw gru 27, 2007 20:51
Lokalizacja: W-wa Śródmiescie

Post » Sob cze 21, 2014 8:55 Re: (2) WAW-Mikunia. Jakoś zyjemy, mimo wszystko.

mziel52 pisze:Poprzedni mój kot w momencie wykrycia pnn miał takie właśnie przerażające wyniki, wet informujący o nich od razu sugerował uśpienie. Inny wszakże zalecił kroplówki, dietę, pythophale, ipaktine, catosal - robiłam to beznamiętnie, wychodząc z założenia, że nie mam wyjścia, albo go uratuję, albo nie. Z tym wetem właściwie już się nie kontaktowałam, woziłam tylko kota na badania krwi i moczu od czasu do czasu i ciągle robiłam swoje, czyli kontynuowałam kurację. I kot się poprawił, wyniki spadły, pożył jeszcze dwa lata. Tylko że on był łatwy w obsłudze, cztery razy dziennie dawał się karmić strzykawką, bo mokrej nerkowej nie chciał - sam dojadał nerkowe suche. Kroplówki dostawał 2 razy dziennie po 125 soli fizjologicznej, podgrzane, miział się wtedy i znosił je świetnie.
Do końca nigdy nie wiadomo, czy to kryzys, czy stadium końcowe mocznicy - na to ostatnie wskazuje zatrzymywanie wody w organizmie (złudzenie, że kot przytył) i ataki padaczki. Dlatego nie należy się poddawać przedwcześnie.

Popieram :ok: :ok:
Obrazek
Misia [*] u mnie 28.04.2017-14.06.2018

Meteorolog1

Avatar użytkownika
 
Posty: 4014
Od: Sob lis 23, 2013 0:42
Lokalizacja: Olesno (opolskie)

Post » Sob cze 21, 2014 8:58 Re: (2) WAW-Mikunia. Jakoś zyjemy, mimo wszystko.

Troche też już tak robię. Wczoraj sie uspokoiłam i biorę to co jest i jak jest.
Jedynie się zastanawiam , jeśli Łapciak miałaby życ, to jak pojechać, jak ją zostawić. Mogłaby zacząć jeść, to by było łatwiej, wyjechac choc na jedna noc i dwa dni.

A Łapciak strzelila focha. Ucieka z wersalki. Nie to żeby to tylko to. Bardzo dumnie schodzi, ogon w gorze , a co, siedziec nie będzie. Może kolor pościeli jej nie odpowiada? nie pasuje do futra?
ObrazekObrazekObrazek"Nigdy nie wiemy, kiedy widzimy kogoś PO RAZ OSTATNI..."
"Kiedy się kogoś kocha to ten drugi ktoś nigdy nie znika"
Moja Rodzina w Niebie:Tata(*),Mika(*),Mama(*),DeeDee(*), Adas(*), Lapcio(*),Kosiniak(*),Milenka(*), Nusia (*)Miluś(*)NUTKA!!(*)..Nie wierzę...

Marzenia11

 
Posty: 35648
Od: Sob lut 28, 2009 21:24

Post » Sob cze 21, 2014 9:59 Re: (2) WAW-Mikunia. Jakoś zyjemy, mimo wszystko.

Spróbuj może przecierać jej jedzenie, które lubi, przez sitko, i podawać lekko ciepłe.
Ona ma podrażnioną śluzówkę i smak mocznika, który obrzydza jej pokarmy. Muszą być dobrze i mocno pachnące. Podrażnienie likwiduje na czas jakiś podanie 2-3 łyków ciepłego gęstego kleiku ryżowego - po czymś takim kot wkrótce sam przystępuje do jedzenia.
Jeśli musisz jechać, to możesz zostawiać chrupki, które najlepiej lubi (np. dla kociąt). Można je wcześniej wymieszać ze sproszkowanym alusalem, który w tej postaci nie jest dla kota mocno wyczuwalny. Kroplówki w takim układzie (dwa dni jedna noc) będą codziennie, jedzenie też.
Twoja nieobecność w ciągu tak krótkiego czasu niewiele zmieni, kot na mocznicę nie umiera nagle, najpierw jest postępujące osłabienie, załatwianie się w najbliższym wygodnym miejscu, nieruchawość - i to trwa jakiś czas.
NA PILNE LECZENIE KOTÓW Z CMENTARZA- KONTO
https://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=157308

mziel52

 
Posty: 15256
Od: Czw gru 27, 2007 20:51
Lokalizacja: W-wa Śródmiescie

Post » Sob cze 21, 2014 10:03 Re: (2) WAW-Mikunia. Jakoś zyjemy, mimo wszystko.

Ona już jest na etapie osłabienia i robienia siku obok siebie choc ostatnie dwa dni jest ok. Dlatego się boję ją zostawić, zwłaszcza na pożarcie przez moje stado. Chrupek od dawna nie je, odkąd ma usunięte ząbki.
Sprobuję z siemieniem lnianym. Dzięki.
ObrazekObrazekObrazek"Nigdy nie wiemy, kiedy widzimy kogoś PO RAZ OSTATNI..."
"Kiedy się kogoś kocha to ten drugi ktoś nigdy nie znika"
Moja Rodzina w Niebie:Tata(*),Mika(*),Mama(*),DeeDee(*), Adas(*), Lapcio(*),Kosiniak(*),Milenka(*), Nusia (*)Miluś(*)NUTKA!!(*)..Nie wierzę...

Marzenia11

 
Posty: 35648
Od: Sob lut 28, 2009 21:24

Post » Sob cze 21, 2014 10:09 Re: (2) WAW-Mikunia. Jakoś zyjemy, mimo wszystko.

Przypomne o bazarku - się kończy dzisiaj

viewtopic.php?f=20&t=162891
ObrazekObrazekObrazek"Nigdy nie wiemy, kiedy widzimy kogoś PO RAZ OSTATNI..."
"Kiedy się kogoś kocha to ten drugi ktoś nigdy nie znika"
Moja Rodzina w Niebie:Tata(*),Mika(*),Mama(*),DeeDee(*), Adas(*), Lapcio(*),Kosiniak(*),Milenka(*), Nusia (*)Miluś(*)NUTKA!!(*)..Nie wierzę...

Marzenia11

 
Posty: 35648
Od: Sob lut 28, 2009 21:24

Post » Sob cze 21, 2014 17:51 Re: (2) WAW-Mikunia. Jakoś zyjemy, mimo wszystko.

Zrobiłam łaputkowi sama kroplówkę. Z nog zrobiłam gniazdko w ktore się biedula zapadła i właściwie polożyłam się na niej przyciskajac jej łepek i chude ciałko połową siebie - zwiała ale udało mi sie jej podać 100 płynu, szkoda, ze duphalyte tylko 3ml.
Kupiłam kurczaka gotowanego - nawet nie powąchała. Nosek ciągle zapchany, bo smarcze, ale nie ma wypływu. Mam nadzieję, ze jednak sobie z infekcja poradzimy choć pani wet w gabinecie wczoraj się mocno zatroskała jak usłyszała o katarze.

I troszkę o pozostałych futerkach, w końcu to wątek głównie Mikuni i innych futer też.
Mikunia schudła i wygląda jak maly kociak. Futerko znów czekoladowoczarne. Panna przyzwyczaiła się do siedzenia całymi dniami ze mną w łóżku i rywalizowania z laptopem i jak złożę pościel to jest szczerze zdumiona i oburzona. Kiepsko je, a za to bardzo chętnie wszelkie wędlinki i pieczone mięska, ktorymi staram się kusić Łapę. Boję się, że uszkodzi sobie nery wędlinowaniem, ale jej daję.
Stadko troszkę zakichane, wirusek pewnie się obudził ogolnie, nie tylko u Łapy. Notka ma wyciek z oczka, Nutka pokichuje, DeeDee też łzawi jedno oko.
Dzziewczyny probuję czesać. Nutusia ma seanse glaskania - ona daje sie dotknąć tylko i wyłącznie wtedy gdy chce no i o ustalonych porach dnia, a ścislej: rabno - bo moje koty są przyzwyczajone, zę się z nimi witam. Ostatnio przychodzi, tak gdzieś od tyodnia, dzisiaj nawet kilka razy już wlazła na wersalkę i chodziła wokół mnie nadstawiając się na głaski. podczas jednego takiego łażenia wokół poczesałam ją lekko, i zdrapałam wierzchnią częśc kołtunów. Ale już teraz jest czujna i zwiewa, wcześniej obwąchała szczotkę i postanowiła sie jednak nie zaprzyjaźniać. Muszę byc cierpliwa i wykorzystywac seanse - szczotka leży obok mnie, cały czas.
Milenka ma ataki wylizywania sie nawet w trakcie gonienia się ze mną po korytarzu - mamy taka zabawę w "łapię kota" - kot ucieka, ja za nim i ona potrafi przytasnąc na chwilę i się liznąc ostro kilka razy po boku i biec dalej. Ręce mi opadają. za malo ją głaszczę, to typowy pieszczoszek, ale to ja mam do niej przyj ść bądź być sama na wersalce, wtedy przybiegnie, Ale sama nie jestem. zamowiłam dzisiaj obróżke, nie mam wyjścia, mam nadzieje, zę obejdzie sie bez lekow choc coraz bardziej łyse ma boczki, brzuszek już całkowicie.
Notkę musiałam wczoraj przynieśc do siebie do łózka - znow cos ej nie pasuje , nie wiem co, bo już się z nia bawię aż się zmęczy. Przyniesiona śpi obok mnie całą noc, zmieniając boczek. zauwazyłam, ze jak ją zaczynam glaskać to ona się obraca na bok aby byc pleckami do mnie - i ją drapię po plecach. Kochana niunia, już nie moge jej unieśc taki jest grubasek...

Zaraz spobuję dac jedzenie Łapie, z renagelem, ktory dostałam od Boo :1luvu: :1luvu: :1luvu: :1luvu: :1luvu:
ObrazekObrazekObrazek"Nigdy nie wiemy, kiedy widzimy kogoś PO RAZ OSTATNI..."
"Kiedy się kogoś kocha to ten drugi ktoś nigdy nie znika"
Moja Rodzina w Niebie:Tata(*),Mika(*),Mama(*),DeeDee(*), Adas(*), Lapcio(*),Kosiniak(*),Milenka(*), Nusia (*)Miluś(*)NUTKA!!(*)..Nie wierzę...

Marzenia11

 
Posty: 35648
Od: Sob lut 28, 2009 21:24

Post » Sob cze 21, 2014 18:57 Re: (2) WAW-Mikunia. Jakoś zyjemy, mimo wszystko.

Ja mojego Buraczka, który był trudno obsługiwalny, zawijałam ciasno w koc. Mogłam go wtedy karmić, robić zastrzyk i podać kroplówkę (odsuwając nieco koc na karku). W kocu się nie denerwował, leżał spokojnie w swoim posłanku.
NA PILNE LECZENIE KOTÓW Z CMENTARZA- KONTO
https://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=157308

mziel52

 
Posty: 15256
Od: Czw gru 27, 2007 20:51
Lokalizacja: W-wa Śródmiescie

Post » Sob cze 21, 2014 19:02 Re: (2) WAW-Mikunia. Jakoś zyjemy, mimo wszystko.

A jak dziś śluzówki? Blade czy różowe? Blade mogą oznaczać anemię.

megan72

 
Posty: 3509
Od: Śro kwi 18, 2007 12:41
Lokalizacja: Cymru

Post » Sob cze 21, 2014 21:58 Re: (2) WAW-Mikunia. Jakoś zyjemy, mimo wszystko.

megan72 pisze:A jak dziś śluzówki? Blade czy różowe? Blade mogą oznaczać anemię.

Dzisiaj sa takie same jak wczoraj, ale wydaje mi się, ze generalnie bledsze, tyle że nie pamiętam dokładnie jak było.
Wiem ze to anemia dlatego się wczoraj zmartwiłam.
ObrazekObrazekObrazek"Nigdy nie wiemy, kiedy widzimy kogoś PO RAZ OSTATNI..."
"Kiedy się kogoś kocha to ten drugi ktoś nigdy nie znika"
Moja Rodzina w Niebie:Tata(*),Mika(*),Mama(*),DeeDee(*), Adas(*), Lapcio(*),Kosiniak(*),Milenka(*), Nusia (*)Miluś(*)NUTKA!!(*)..Nie wierzę...

Marzenia11

 
Posty: 35648
Od: Sob lut 28, 2009 21:24

Post » Sob cze 21, 2014 22:00 Re: (2) WAW-Mikunia. Jakoś zyjemy, mimo wszystko.

mziel52 pisze:Ja mojego Buraczka, który był trudno obsługiwalny, zawijałam ciasno w koc. Mogłam go wtedy karmić, robić zastrzyk i podać kroplówkę (odsuwając nieco koc na karku). W kocu się nie denerwował, leżał spokojnie w swoim posłanku.

Łapa sie okropnie denerwuje jak tylko ja probuję czyms nakryć - tak już jest od dawna. Ona lubi miec wszystko pod kontrolą i jak się jej tego zabroni to tym bardziej sie wyrywa. Łepek ciągle w ruchu za działającymi rękami. Ale owszem, dzięki za pomysł, będę probować. Bo na nią jest taki patent że codziennie warto robić inaczej , gdyz wtedy działa zaskoczenie.
ObrazekObrazekObrazek"Nigdy nie wiemy, kiedy widzimy kogoś PO RAZ OSTATNI..."
"Kiedy się kogoś kocha to ten drugi ktoś nigdy nie znika"
Moja Rodzina w Niebie:Tata(*),Mika(*),Mama(*),DeeDee(*), Adas(*), Lapcio(*),Kosiniak(*),Milenka(*), Nusia (*)Miluś(*)NUTKA!!(*)..Nie wierzę...

Marzenia11

 
Posty: 35648
Od: Sob lut 28, 2009 21:24

Post » Sob cze 21, 2014 22:33 Re: (2) WAW-Mikunia. Jakoś zyjemy, mimo wszystko.

kocyk u moich trudnych nie dzialał ale u Izy ( pomocnicy, przyjaciólki) tak. można, trzeba próbwac. Pysio : nie było blade ale teraz pierun wie. oby jeszcze nerki pociągnęły ten balast. Sprawdz marzena dokładnie. jak uda sie otworzyć pynio Lapki , to zajrzyj jej tam. jęsli nie będzieśz pewna to naciśnij dziąsło i zobacz jak szybko nabiera koloru.
wiem , ze to akrobatyka:((
przepraszm za błedy ale jeste bardzo zmęczona

asia2

 
Posty: 5689
Od: Sob wrz 04, 2010 14:43

Post » Sob cze 21, 2014 22:37 Re: (2) WAW-Mikunia. Jakoś zyjemy, mimo wszystko.

probowałam otworzyc pyszczek, ale wiesz jak zaciska. odpusciłam, bo wazniejsze dla mnie jest dac jej jedzenie więc to wybieram w tej sytuacji.
Niezależnie od tego i tak mogę kupić chella fer tylko jeśli to trzeba dać całąkapsułke naraz to nie mam po co kupować. Chyba ze można wysypac i zmieszać z jedzeniem w strzykawce.
ObrazekObrazekObrazek"Nigdy nie wiemy, kiedy widzimy kogoś PO RAZ OSTATNI..."
"Kiedy się kogoś kocha to ten drugi ktoś nigdy nie znika"
Moja Rodzina w Niebie:Tata(*),Mika(*),Mama(*),DeeDee(*), Adas(*), Lapcio(*),Kosiniak(*),Milenka(*), Nusia (*)Miluś(*)NUTKA!!(*)..Nie wierzę...

Marzenia11

 
Posty: 35648
Od: Sob lut 28, 2009 21:24

Post » Sob cze 21, 2014 22:40 Re: (2) WAW-Mikunia. Jakoś zyjemy, mimo wszystko.

gdyby nerki przstały dzialać nie ma co kupowac takich preparatów . Jutro do Ciebie wlecę jęsli taka potrzeba jest. A jak Łapa się czuje?

asia2

 
Posty: 5689
Od: Sob wrz 04, 2010 14:43

Post » Nie cze 22, 2014 0:05 Re: (2) WAW-Mikunia. Jakoś zyjemy, mimo wszystko.

asia2 pisze:gdyby nerki przstały dzialać nie ma co kupowac takich preparatów . Jutro do Ciebie wlecę jęsli taka potrzeba jest. A jak Łapa się czuje?

Asia dobrze wiesz, ze jesli chcę aby Łapa dostała wszystko co trzeba to sama nie dam rady. Więc potrzeba jest cały czas. Wiem też że masz maluchy i swoje stadko i swoje sprawy i nie masz czasu, więc musi byc jak jest. A czy to wystarczy tego nie wie nikt.

Jak się czuje? Bez zmian. Bylo źle i jest xle. I pamiętając o tym można może sie ucieszyc, ze jest zwawsza i przyszła do kuchni na kolację. i ze nie nasikała mi do łózka ani chyba nigdzie, tylko chodzi do kuwety. I że popołudniu pozwoliła sobie dac sporo jak na nia jedzenia strzykawką. Ale co z tego? Skoro nie je samodzielnie, nie pije samodzielnie - wisi nad miskami. Ona wygląda tak jakby miała jakis ślad pamięciowy i przyszła do kuchni ale patrzy takimi szroko otwartymi oczkami na pozostale jedzace i kłocące sie przy miskach koty i kompletnie nie wie o co chodzi i co one robią. One skończyły a łapa tak siedziała bez ruchu dobre kilkanascie minut, az przygotowałam jedzenie i leki. Niestety wypluła cały antybiotyk i 80% jedzenia. Jestem podrapana i walka była okropna, dużo nerwów bo już nie wytrzymałam.
Boi się mnie, chowa, nie przychodzi do łózka spać, ostatnio wybrała pudło i tam siedzi. Jak zaglądam kuli się.
no to jak się czuje? Bo ja nie umiem tego ocenić inaczej niż napisałam na początku. Ale może sie mylę.
ObrazekObrazekObrazek"Nigdy nie wiemy, kiedy widzimy kogoś PO RAZ OSTATNI..."
"Kiedy się kogoś kocha to ten drugi ktoś nigdy nie znika"
Moja Rodzina w Niebie:Tata(*),Mika(*),Mama(*),DeeDee(*), Adas(*), Lapcio(*),Kosiniak(*),Milenka(*), Nusia (*)Miluś(*)NUTKA!!(*)..Nie wierzę...

Marzenia11

 
Posty: 35648
Od: Sob lut 28, 2009 21:24

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], kasiek1510 i 183 gości