Problem w tym, że w niedzielę w moim mieście wszystkie sklepy są pozamykane, i nawet mleka dla niemowląt nigdzie nie dostanę

Poszukam jeszcze w domu, może gdzieś się znajdzie chociaż Lakcid... Do weta jest szansa tylko jutro, dzisiaj się już nigdzie nie dostanę. Czy kociak wytrzyma do jutra?

Czy jeśli ma biegunkę, to podawać mu tego mleka więcej żeby się nie odwodnił, czy lepiej mniej, bo może być na jakiś składnik uczulony?
Dowiadywałam się już o różnych lecznicach w mieście, ale nigdzie w mojej okolicy nie ma darmowych sterylizacji, wszędzie trzeba płacić grube pieniądze, chyba że pojechać do Warszawy czy coś, ale to daleko. U jednego weta jednak można wykonać sterylizacje dużo taniej niż wszędzie, coś koło 150 zł, ale to dlatego, że nie wykonują badań, ten weterynarz mówił, że oni robią bez badań ponieważ nie są one potrzebne i tak jest taniej... trochę się tego boję ;/
Weterynarz u którego moja mam kupuje tabletki antykoncepcyjne mówił, że są one całkowicie bezpieczne ;/ Drugie wyjście to zastrzyki co 3 miesiące. Ja byłam od początku przeciwna tym tabletkom, bo wcześniej czytałam w internecie że to niebezpieczne itd., ale to była decyzja mamy, poza tym przekonałam się, gdy mi opowiadała co mówił weterynarz, że to jest bezpieczne tylko trzeba regularnie stosować... Ja się postaram tę sterylizację dla kotek załatwić, ale wątpię, czy gdybym nawet miała pieniądze, to mama by się zgodziła żeby to załatwić, czy będzie jej się chciało...

Zrobię co mogę, już dawno je chciałam wysterylizować, ale moi rodzice zawsze mówili NIE, że to drogie itd...
Jestem z Radzymina, powiat wołomiński, mam godzinę drogi autobusem do Warszawy...
Kociak jest dosyć grubiutki, ma okrągły gruby brzuszek, ale jest taki odkąd go zaczęłam karmić, bardzo dużo je, nawet teraz, chociaż staram się dawać mu odpowiednie dawki, ale on ciągle domaga się więcej. Nie warzyłam go, nie mam odpowiedniej wagi, ale nie wydaje mi się, żeby bardziej przytył lub bardziej schudł. Chudy był tylko, gdy go znalazłam.
Co do tych wszystkich kociaków - jak słyszałam, jak ten biedny kociak beczał gdzieś w ścianie to ja kazałam tacie dach rozwalać, cokolwiek, byleby go tylko stamtąd wyciągnąć

Oczywiście była kłótnia na całego, mama miała to gdzieś, mówiła, że sam sobie poradzi, a tata mówił, że nie da rady go wyciągnąć i nie ma już na to siły
Co do historii z kocurkiem - historia ta skończyła się dosyć tragicznie, problem sam się rozwiązał ale z pewnością nie tak, jakbym chciała

Puszek gdzieś zniknął, nigdy już nie wrócił do domu, nie wiem, co się z nim stało, długo po nim płakałam, bo to był najlepszy kot, jakiego miałam...

Może poszedł gdzieś za kotką, albo nie spodobało mu się towarzystwo przygarnięte kociaka i poszedł sobie poszukać nowego domu... Może wpadł pod samochód albo co...

Stało się to niedługo po tym, jak pisałam o tej sprawie na forum. Przygarnięty kociak został ze mną, chociaż okazał się kotką, żyła sobie u mnie i jest to właśnie ta kotka, która teraz zaginęła
