No więc wcale się nie cieszę, że mogę być dumna z rozpoznania wnętrostwa u nieswojego stwora.
Mój wet potwierdził, stwierdził, że jajko znalazłam, bo jak mu powiedziałam gdzie jest, to nawet szukać nie musiał, tylko od razu faktycznie w tym miejscu było.
Usunąć podobno trzeba zanim psiak ukończy 4 lata, ale im szybciej, tym lepiej.
Jakby Kalimerek był był moim synusiem, to już jutro by na stole leżał (albo i wcześniej, bo pewnie byśmy to wędrujące jądro szybciej odkryli).
Jego pańciostwo wracają w niedzielę i będą decydować, kiedy. I u kogo. Ja do ich weta to bym już raczej nie poszła. Miesiąc temu był po odrobaczacze i nawet wetka nie obejrzała/nie obmacała, mimo że to jądro późno zeszło.
Co do Kumisi, to jak nie minie katarek, to w poniedziałek z nią pojadę. Chyba żeby się pogorszyło, to w weekend - na telefonie weci są i mam dzwonić.
Poza tym stadko na kolację czeka. Trzeba im dać.
Ty, Puchata, co Ty w moim domku robisz?