Sprawa jest taka. Strona prawna tego jest nijaka. Facet jest uznawany za "nienormalnego". Ale załatwiliśmy to inaczej. Po swojemu, ręcznie. Efekt jest dobry. Jak na razie.
Mam tez prośbę.
Niedaleko mieszka inny jełop. Lekko upośledzony, ma "yellow card". Jeden z ocalałych kotów, mający ok. 1,5 roku, dostał jakiejś choroby. Może jeden idiota z drugim znów wyłozyli karmę z trutką, nie wiem. Nie mam dowodów. Kociak jest apatyczny, od dwóch dni nic nie je. Widać, że ma gorączkę. Ślini się, ma różową "trzecią powiekę", łzawi... Nie da się złapać. Może to efekt trutki? A może koci katar? Objawy podobne, jak na jesieni, jak był młodziakiem... Zajdę do weta, wypytam. Może wiecie na ten temat coś? Macie większe doświadczenie.