No nie wiem, czy po dzisiejszej awanturze z TŻ o owe dwa życzyć sobie, by ten trzeci się złapał...
Te nerwy to oprócz karmicielek i kotów pewnie w związku ze mną. Ledwo co wczoraj stwierdziłam, że może rozważę wzięcie, a tu nagle wracam sobie z pracy wieczorkiem, niespiesznie i zrelaksowana, myślę o rzeczach wyższych, a tu nagle telefon, kiedy przyjadę po koty, bo są. Oniemiałam raczej nie z zachwytu.
Z maluchami zapoznałam się wstępnie, ze srebrną nawet bliżej niż bym zamierzała (ślady zębów na kciuku i stylowe zadrpania na przedramieniu. A, i jakieś drobne zadrapania na drugiej. Możliwości wokalne ogromne, jeszcze takich nie słyszałam). Przeżyłam ciekawe chwile, kiedy wbiła mi się w palec tak, że nie mogłam wyjąć palca z rękawiczki ani nic do tego podkład a capella taki, że bałam się, że mi TOZ przyjedzie. Na szczęście skórzane rękawiczki podbijane futerkiem są całkiem niezłe na takie nadpobudliwe maluchy.
Mam nadzieję, że to tylko z uwagi na przerażenie. Wyskoczyła z kontenerka, kiedy chciałam ją wziąć i zrobiła kilka dzikich rundek wokół łazienki w tym przerażeniu nie widząc, że jest tam mnóstwo miejsc, by się ukryć.
Natomiast ciemna była całkiem miła i nawet 1-osobowo udało mi się jej obciąć pazurki. (Zawsze przy obciętych łatwiej się zaprzyjaźnić). Ma jakieś łysinki nad okiem i na łebku. Mam nadzieję, że to urazy mechaniczne, a nie zmiany skórne.
Oczka chyba nie najgorsze, ale też nie do końca czyste i nie wiem, czy wet zaleci jakieś kropelki (mam nadzieję, że nie).
Teraz obie siedzą przestraszone w transporterku. Zaraz je wypuszczę, bo nie będę trzymać w transporterze bez kuwety, mam nadzieję, że jutro uda się złapać i zanieść do weta.
Nie mam 100% pewności, ale obie to chyba dziewczyny. Chyba że kocurki słabo obdarzone przez naturę.
I takoż w kwestii pcheł, ale wydaje się, że mogą ich nie mieć. Ale i tak trzeba psiknąć.