Alien.
Tak nazwaliśmy w pracy naszego dmuchanego zielonego stworka, którego stawialiśmy na oknie, a kto pierwszy przyszedł. podświetlał lampą (zimą, kiedy na dworze było jeszcze ciemno), żeby wskazywał drogę do pracy. Zresztą nie tylko nam, z naszego pokoju, bo inni też się cieszyli.
Ale potem odgórnie stwierdzili, że narusza powagę instytucji.
W sumie to nazywał się Roswell.
Zazdrosny nie jest, więc możemy użyczyć obu imion.
A czemu w czwartek? To jakaś znacząca data jest?
I nie rozumiem, co dziwnego z tym USG. Tzn. wiem, że większość właścicieli nie robi. Ale to zwykła profilaktyka i myślałam, że robisz kotom okresowo.
Może to ja jestem jakaś walnięta, ale kiedy ostatnio robiłam Korneliuszkowi, to nawet specjalnie pytałam się Marcińskiego, czy nie uwidział gdzieś wewnątrz jajka, bo mi jego mocz za bardzo śmierdzi. Ale nie uwidział.
Też po raz pierwszy słyszę, żeby wet miał mi pokazywać wycięte jajniki. Bo co, mam sprawdzać, że na pewno coś wyciął? Pewnie, czasem można jakiś ewenement, np. 9 kg macicę. Ostatnio wetka pokazywała mi kamienie Kawy, nie, żebym chciała. Ale żebym miała oglądać coś innego?
A, co do kasy, bo zapomniałam poprzednio.
40 zł zapłaciłam za szczepienie i 33 zł za zastrzyk antykoncepcyjny. Odrobaczenie załatwiłam drugą połową tabletki białej (takie chudzinki, to i cała tabletka to za dużo).
Tak więc te resztkowe 50 zł poszło, ale co ponad, to na mój koszt.
Chwilowo nie chce mi się wstawać po aparat, więc później sfotografuję paragony i wrzucę.
Natomiast to z poprzedniej edycji, w której wreszcie udało mi się połączyć aparat z kabelkiem z laptopem z chęciami:

Specjalnie dla Kotkinsa

Kornelek dołączył do zbioru modeli na ulubionym balkonowym fotelu.
A tu przy prawdziwie męskich zajęciach
