Madzia, ja moim na początku nacinałam skrzydełko tak aby szarpiąc miały możliwość odgryzienia mięska i skórki.
Pierwsze podejścia do skrzydełka z kurczaka Szajeczki wyglądały tak, że latała z nim w pysiu po całym domu, rzucała, polowała, chowała pod tapczanem, a ja co chwila musiałam je myć. Trwało to często kilka godzin. Po kilku sztukach wymemłanych skrzydeł ktoś na barfnym podpowiedział mi z tym nacinaniem i poskutkowało. Teraz Szajka rozprawia się ze skrzydełkiem w ciągu 10- 15 minut i znika bez śladu.
A teraz o kupie

Szaja zrobiła w nocy kupę gigant

miała jakieś 20 cm długości i była w jednym nawet troszkę nie zgiętym kawałku. Jak wrzuciłam ją do kibelka to stanęła w poprzek i nie chciała dać się spuścić. Normalnie chciałam zdjęcie zrobić, ale się powstrzymałam, a teraz żałuję.