kotkins pisze:Nie wiem jak powinna wyglądać kocia przeprowadzka.
Wszyscy razem? Osobno, według ważności w domu i kociej hierarchii (czyli : Leoś, Fio i Amelia)?
A może jedni na górę, inni na dole a potem wymiana?
Jak ograniczyć stresy?
Jak przyzwyczajać do ogrodu?
Gdzie postawić drapaki?
Kocie sofy?
Czy kupić hamak na kaloryfer?
Trudne czasy idą na Kotkinsowo.
To ja się wypowiem, Kotkins, bo właśnie obchodziłam rocznicę przeprowadzki.
Koty przeprowadziłam, gdy wszystko już było na miejscu, także (a może przede wszystkim) ich drapaki, legowiska, kuweta. Nawet żwirek dałam z lekka przybrudzony.
Przeprowadziłam wszystkie RAZEM. Uważam, że to absolutna konieczność. Razem, hurtem, bo wspólny wróg jednoczy.
Czesio bardzo nie chciał w nowym mieszkaniu wyjść z transportera, ale gdy zobaczył hulającego Bolka, to od razu nabrał animuszu. Joż i Miś też zwiedzali razem.
Obyło się bez dramatów, jeśli nie liczyć koszmarnej, makabrycznej nocy, kiedy to Miś WYŁ. Wył jak opętany, a myśmy meble przestawiali w środku nocy, by mu układ przypominał dom. No, ale to był przypadek 1 na 5, bo nawet Pola przeprowadzkę do Teściów zniosła perfekcyjnie.
Tego co przeżyłam z Misiem najgorszemu wrogowi nie życzę. Byłam gotowa po którejś godzinie jechać z nim w siną dal...
Kolejnego dnia Miś był gotów przysięgać, że jest Ślonzok z dziada pradziada, o najprawdziwszym górniczym rodowodzie.