Hemingway powoli zarasta i linieje, więc gdzieniegdzie wraca mu właściwy kolor.
Zrobił się zdecydowanie mniej marudny po kastracji, i tak jakby mniej dobija się do okien, żeby go wypuścić.
Je jak odkurzacz wszystko poza surowym mięsem.
Z kotami raczej się dogaduje, chociaż potrafi od czasu do czasu zacząć się na nie wydzierać (nie syczy, tylko drze się "meeee! meeee!"). Moje koty od razu nawiewają, nie wiem, jak by to wyglądało, jakby trafił na bardziej bojowego kota niż one.
Chyba przestał już śmierdzieć (albo ja przestałam czuć cokolwiek).
Prawe oko niestety nadal podpuchnięte, mimo antybiotyku. Dam mu jeszcze ze 2 dni i w sobotę znowu idziemy do weterynarza.

Kot najchętniej by się miział i miział...

Wywalanie brzuszka do głaskania już opanował.

Zaczyna się powoli robić z niego ładny kot.
