Podzielę się z Wami moim szcześciem niespodziewanym. Szczęściem inaczej. Zaliczyłam bazar w sobotę celem zakupu rzeczy niezbędnych dla dorosłego dziecięcia. Po zimie i schudnieciu braknie jej co nie co z desu.
Mało kiedy tam chodzę .Mam stracha przed trafieniem na kota jakiegoś .
Ale warto czasem się przeleźć. Bo mamy tam zaprzyjaźnioną sprzedającą p.Basie co pamięta nasze ulubione rozmiary, firmy i daje upusty. Tak jak przyjmuje czy zamienia coś co nam nie pasi po domowym przymierzeniu ,na insze bardziej pasowniejsze.
Kupiłam więc Dance co miałam kupić. Jednak moje oko zawisło na kolorach zaje...stych. Inaczej tego nie można nazwać. Kolory moje, mój rozmiar... i kupiłam dwa cyckonosiki

skuszona jak sroka barwą i znacznym spadkiem w kosztach nabycia. Pomarańcz jaskrawy i żarówkowo żólty. Piękne i wszystko po oczach bijące.
Jakoś sie wytłumaczyłam sama przed sobą z wydatku nie planowanego. A to ostatnia para, a to nikt takiego nie ma...A to w takich barwach wsio ładniej wygląda
Machając zadowolona siateczką podyrdałam do domciu. Spotkałam koleżankę co wszystko wiedzieć musi i wszystko zobaczyć musi. Przez foliową torebeczkę zauważyła przebijające kolory. Pokazałam. O ile pomarańcz jakoś uszedł o tyle żółć ją powaliła. Wykrzyknęła, gdzie ja TO nosić będę, wszak to kolor odblasków kamizelkowych w jakim rowerzyści jeżdżą.
Będę TO nosić założone na bluzkę.

Na działkę jeżdżę przecież rowerem.
Deczko trwało zanim załapała ,że sobie jajcory z niej robię.