wczoraj rano przed pracą pani Jadwiga miała bardzo wysokie ciśnienie, nakarmiłam koty, wyczyściłam oczy, uszy i zaprowadziłam do przychodni, bo olewający stosunek do jej osoby przełożył się na to, że kobieta nie ma żadnych leków ani badań, więc zrobili badania dali leki, ciśnienie nie spadało 200 na 110, byłam jeszcze wieczorem nakarmiłam koty, wzięłam recepty, dziś rano wykupiłam zaniosłam leki, dopilnowałam żeby wzięła, bo wszystko zapomina, nakarmiłam koty, bo siedzą wystraszone, Senior przeniósł się z ubikacji do pokoju i ułożył w czystej kuwecie, Mikruska nakarmiłam rozowdnionym Gourmetem, pozostałym kupiłam wątróbkę, i tak to wygląda nieciekawie, nie dość że muszę tam codziennie chodzić dwa razy i karmić te biedaki z pieniędzy swoich i darczyńców niestety

no ale co mogę innego zrobić, nie mogę tych biedaków wziąć do siebie, muszę w tej sprawie poprosić kilka osób, może oddałoby się chociaż ze dwa koty jakieś litościwej duszy>????
wieczorem wczoraj jak zwykle porozkładałam jedzenie u Kulawka i pod śmietnikiem, nie mówiąc że w pracy też już zaniosłam suchej jak zwykle całe pudło i mięsiwa tackę, a dziś rano jak latałam do sklepu patrzę idzie pies, chudy jak nie wiem, i prosto z mojej kryjówki koło śmietnika, poszedł za mną pod klatkę, więc wzięłam psiej karmy, bo jeszcze mam trochę, i wody świeżej i zaniosłam mu pod krzak, a on za mną, rzucił się na jedzenie jak oszalały, piesek maści biszkoptowej krótkowłosy, żebra na wierzchu, pani dozorczyni mówią że przychodzą pod ten krzak co najmniej dwa psy, plus 3 jeże i 3 albo 4 bezdomne koty i weź tu nie postaw jedzenia ani wody, jak mnie nie było to ponoć wyjadały suchy chleb gołębiom
