Czaruś jest także zapalonym myśliwym.
Poluje na wszystko, co się rusza - zeżre każdego komara - i co się nie rusza: najchętniej gąbki do kąpieli i mycia naczyń
Wystarczy odwrócić się na sekundę od zlewozmywaka, a gąbka zostaje momentalnie uprowadzona i wyniesiona na trawnik

Trwa sympatyczny weekend - sporo słonka i całkiem ciepło, koty mogą więc cały czas przebywać na tarasie.
Jednak nie obyło się bez przykrego incydentu.
Wczoraj, już właściwie w nocy - było pół do dwunastej - Tyśka i Kropcia już wróciły do domu, a Czaruś jeszcze obserwował okolicę, gdy do ogrodzenia musiał podejść jakiś obcy kot (nie widziałam tego) o bojowym nastawieniu.
I nastąpiło bliskie spotkanie czwartego stopnia przez siatkę (tak sądzę, bo gdyby ten kot przeszedł przez ogrodzenie, to byłyby jakieś ślady zapachowe co najmniej, a rano nikt niczego nie obwąchiwał i nie zachowywał się nieswojo).
Takiego wrzasku nie słyszałam chyba nigdy
Tyśka pobiegła zobaczyć, co się stało, lecz w przeciągu paru sekund oboje z Czarusiem wpadli do mieszkania - Czaruś w totalnej panice: syczał, krzyczał, buczał. Horror po prostu.
Schował się na parapecie i nawet mnie chciał pogryźć z przerażenia. Potem wyglądał spod firanki, żeby sprawdzić czy jakiś wróg nie czai się za meblami.
Musiałam go uspokajać prawie godzinę i nosić po mieszkaniu, żeby upewnił się, że żaden obcy nie wtargnął za nim do domu.
Biedny Czaruś musiał nieźle obrywać od kocurów na tzw. wolności, jeśli boi się aż tak, bo Tyśka nie bała się wcale - uciekała, bo on narobił takiego rabanu, nawet nie była zdenerwowana.