Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Szalony Kot pisze:Przeczytaj temat od początku. Kociaki najpierw były z mamą, potem mama zniknęła na zbyt długo, potem trafiły do Jagooody, już z tą przerwą na jedzenie, dziewczyny próbowały karmić, ale szło bardzo słabo - wiec dlatego tym szybciej podrzuciły kotce.
marinella pisze:Szalony Kot pisze:Przeczytaj temat od początku. Kociaki najpierw były z mamą, potem mama zniknęła na zbyt długo, potem trafiły do Jagooody, już z tą przerwą na jedzenie, dziewczyny próbowały karmić, ale szło bardzo słabo - wiec dlatego tym szybciej podrzuciły kotce.
przeczytałam cały
i jak dla mnie dziewczyny które "zajmowały" się tymi kociakami powinny bekanąć za brak opieki i znecanie sie nad nimi
jak można nie karmić całą noc takich maluchów
myamya pisze:Prawdopodobnie kwestia braku wiedzy i doświadczenia.
Jak się poczyta FB, to widać też, że do nich chyba dotąd nie dotarło - mimo kilkukrotnego, zrozumiałego wyjaśnienia - na czym polegał problem z podkładaniem kociąt tej konkretnie kotce. Dziewczyny chciały pomóc, ale nie bardzo chyba się orientowały, jak to zrobić odpowiedzialnie.
Edit: Swoją drogą, jak się popatrzy na tę kotkę na zdjęciach, to serce pęka, jak ktoś mógł być tak bezduszny i podkładać jej te maluchy...![]()
myamya pisze:No, kotka podobno zaczęła jeść. Nie wiem, czy to jest oznaka "całkiem dobrze". Raczej "nie jest skrajnie tragicznie".
Według mnie w tym wszystkim najwięcej wątpliwości budzi zachowanie wetów, a nie opiekunów kociąt i kotki. Zgadzam się w 100%, że weci powinni powiedzieć jasno, jakie zagrożenie dla kotki i kociąt stanowi takie nieprzemyślane tworzenie rodziny zastępczej. Zwłaszcza, że podobno weterynarz wiedział, że kotka ma być na dniach sterylizowana, wiedział, w jakich okolicznościach trafiła do lecznicy i wiedział, że dokładanie jej miotu w tym momencie to poroniony pomysł. Poza tym skoro rzekomo kocięta były odwodnione i miały jakieś jeszcze problemy zdrowotne, to kurde wypadałoby omówić z opiekunem leczenie. Środek nocy nie środek nocy, to są małe dzieci, im się z godziny na godzinę może pogorszyć stan. A już wydanie jakiemuś anonimowi tych kociąt to w ogóle jest jakiś Sajgon. Niedobrze mi się robi na samą myśl, że coś takiego mogłoby mi się przydarzyć.
Jak zwykle przez ludzką bezmyślność ucierpiały Bogu ducha winne zwierzaki.
izka53 pisze:myamya pisze:No, kotka podobno zaczęła jeść. Nie wiem, czy to jest oznaka "całkiem dobrze". Raczej "nie jest skrajnie tragicznie".
Według mnie w tym wszystkim najwięcej wątpliwości budzi zachowanie wetów, a nie opiekunów kociąt i kotki. Zgadzam się w 100%, że weci powinni powiedzieć jasno, jakie zagrożenie dla kotki i kociąt stanowi takie nieprzemyślane tworzenie rodziny zastępczej. Zwłaszcza, że podobno weterynarz wiedział, że kotka ma być na dniach sterylizowana, wiedział, w jakich okolicznościach trafiła do lecznicy i wiedział, że dokładanie jej miotu w tym momencie to poroniony pomysł. Poza tym skoro rzekomo kocięta były odwodnione i miały jakieś jeszcze problemy zdrowotne, to kurde wypadałoby omówić z opiekunem leczenie. Środek nocy nie środek nocy, to są małe dzieci, im się z godziny na godzinę może pogorszyć stan. A już wydanie jakiemuś anonimowi tych kociąt to w ogóle jest jakiś Sajgon. Niedobrze mi się robi na samą myśl, że coś takiego mogłoby mi się przydarzyć.
Jak zwykle przez ludzką bezmyślność ucierpiały Bogu ducha winne zwierzaki.
i to jest sedno całej sprawy - opiekunki kociąt starały sie je uratować. Była kotka z laktacją, jest ratunek.
I nie odbywało sie to w jakiejś komórce, garażu - tylko w całodobowej lecznicy, gdzie powinien być wet świadomy zagrożeń zarówno dla kotki, jak i dla kociąt. Już to w moich oczach lecznice dyskwalifikuje, a cała reszta, to już masakra. Sorry - do takiej lecznicy to strach nawet na szczepienie kota zawieźć, bo może szczepionkę pomylą i nie będą pamietać , co dali
margoth82 pisze:marinella pisze:Szalony Kot pisze:Przeczytaj temat od początku. Kociaki najpierw były z mamą, potem mama zniknęła na zbyt długo, potem trafiły do Jagooody, już z tą przerwą na jedzenie, dziewczyny próbowały karmić, ale szło bardzo słabo - wiec dlatego tym szybciej podrzuciły kotce.
przeczytałam cały
i jak dla mnie dziewczyny które "zajmowały" się tymi kociakami powinny bekanąć za brak opieki i znecanie sie nad nimi
jak można nie karmić całą noc takich maluchów
nie zrobiły tego rozmyślnie może doczytaj co? btw w prawdziwym świecie zdarza się (o zgrozo), że kocica nie wraca co 2h do gniazda z młodymi i one przez x godzin nie jedzą, wbrew pozorom nie umierają od razu. dziewczyny zrobiły co mogły. Dziwi mnie, że zachowanie lecznicy Cię zupełnie nie oburza, a li tylko działania opiekunek kociąt.
marinella pisze:margoth82 pisze:marinella pisze:Szalony Kot pisze:Przeczytaj temat od początku. Kociaki najpierw były z mamą, potem mama zniknęła na zbyt długo, potem trafiły do Jagooody, już z tą przerwą na jedzenie, dziewczyny próbowały karmić, ale szło bardzo słabo - wiec dlatego tym szybciej podrzuciły kotce.
przeczytałam cały
i jak dla mnie dziewczyny które "zajmowały" się tymi kociakami powinny bekanąć za brak opieki i znecanie sie nad nimi
jak można nie karmić całą noc takich maluchów
nie zrobiły tego rozmyślnie może doczytaj co? btw w prawdziwym świecie zdarza się (o zgrozo), że kocica nie wraca co 2h do gniazda z młodymi i one przez x godzin nie jedzą, wbrew pozorom nie umierają od razu. dziewczyny zrobiły co mogły. Dziwi mnie, że zachowanie lecznicy Cię zupełnie nie oburza, a li tylko działania opiekunek kociąt.
a napisałam gdzieś że mnie nie oburza ?
nie wiem co zrobiły rozmyślnie lub nie w kwestii kociaków, ale rozsądku w ich działaniu za wiele nie widzę
za to rozmyślnie okłamały klinikę ze jest zgoda na podłożenie kociąt, skoro kłamały w jednej sprawie dlaczego nie miałby kręcić w innej
mało takich akcji na miau bylo ?
kwiat groszku pisze:Ja doczytałam tak jak Marinella, że opiekunki okłamały lecznicę, że zgoda jest.
Podobnie widzę, że coś kręcą. Głodziły kocie niemowlęta. Po 9h niejedzenia kotki nie były odwodnione. Cud.
Z boku wygląda to jakby nieroztropne dziewczęta przestraszyły matkę kociąt kręcąc się ciągle w pobliżu. Całkiem możliwe, że to dlatego dzika kotka nie wróciła do dzieci. Może nocą wróciła a potem znów ją ktoś przeploszyl. Ale przecież tak fajnie i medialnie jest ratować maleńkie koteczki.
Rozporządzanie cudzą kotką i okłamywanie lecznicy jest hmmm conajmniej naganne. Zniknięcie kociaków może równie prawdziwe, co zgoda opiekunek kotki.
A już rzucanie oskarżeniami w stronę tychże to jawna hucpa.
Nie takie rzeczy miau widzialo.
Jagooda pisze:W tym czasie - na wątku na FB inna warszawska fundacja pisała, że mają karmiące kocice i mogą im podrzucić kocięta.
Mieli 2 kotki w DT z kociętami i jedną bez kociąt przywiezioną na sterylkę, która ma mleko.
Rozmawiałam z Never i powiedziałam że rano ktos je zabierze do lecznicy
Zapewniali, żę tam kotka i kocięta będą miały całodobową opiekę i że najlepiej zawieźć je jak najszybciej. W końcu staneło na tym że najlepiej dla kociąt i dla kotki będzie jak pojadą jak najszybciej - bo przecież nie chciały jeść.
3 osoby z fundacji przyjechały już po 24 i zabrali kociaki.
Nastepnego dnia ja i Ewa pojechałysmy je zobaczyć. Kotka je karmiła, zaakceptowała, wszystko było super.
Rozmawiałysmy z lecznicą - wszystko było OK, Ewa i ja byłysmy szczęśliwe że tak sie wszystko udało.
Po powrocie do domu, za ok. godzine mam telefon od kobiety z fundacji która, że ktoś z Vivy jest wściekły że podrzucili tej kotce kocięta, jej własne zostały uspione, ona ma iśc na sterylke i zostać wypuszczona (bo jest dzika) i absolutnie nie zgadzają się na karmienie.
Dominika wydzwaniała gdzie się da żeby pozwolona, ale nic z tego.
Ewa - która powiedziała w lecznicy że koty są jej bo je znalazła ustaliła, że po nie pojedzie i osobiście zawiezie do DT w którym jest inna karmiąca kotka. Zapewniano, że nie zostaną uspione bo Ewa je zabierze.
Byłam na telefonie i deklarowałam, że jeśli kolejna kocica je odrzuci to wrócą do mnie i spróbuje je odkarmić, więc miały zapewnioną opiekę.
Jednak jak Ewa Pojechała a tam to juz nie było - zostały przez "kogoś" bezczelnie zabrane.
Never pisze:Na szybko wyjaśnienie.
Jagooda załozyła watek na fb i dziewczyny z Pies na Zakrecie zaoferowały pomoc. Rozmawiałam z jedna z nich, prosiłam o podanie tel. nie zrobila tego, chciała rozmawiac z Jagooda. Napisałam do niej ze skoro mają kocią mamkę to super, ale zalatwmy sprawę rano, na spokojnie. Z Jagodą mialam ustalenia, ze kociaki zostaną zawiezione rano do lecznicy, ja uważałam, że warto z nimi pojechac, nie oddawać pierwszej lepszej osobie. Tym bardziej ze dostałam od Jagoody informację ze kociaki nie pojadą do dt tylko do leczicy gdzie jest kotka PO STRERYLCE która ma mleko. Dla mnie było to dziwne. Rano okazało się jednak, ze kociaki zostały w nocy zabrane przez dziewczyny z Pies na zakrecie i zabrane do lecznicy. Jagooda z Ewą do nich pojechały, prosiłam Ewę zeby mnie zabrała ze sobą ale powiedziała ze innym razem. Dziewczyny widzialy kotkw w lecznicy razem z kociakmi, zrobiły zdjęcie. Po południu mam tel od Ewy ze chcą uśpic kociaki i nie ma zgody na zostawienie ich przy kotce. Dzowniłam do lecznicy, powiedzieli mi że czekają na decyzję Vivy. Rozmawiałam z Viva, powiedziała ze nie bedzie się wtracać w sprawy dt u Magdy. Rozmawiałam z Magda, któa powiedziała ze bez jej zgody podłozono kociaki kotce będącej pod jej opieką, prosiłam żeby dała im chociaż parę dni, nie zgodziła się. Jej zdaniem kociaki nalezy usypiac, nie docierało do niej ze maja otwarte oczy, twierdziła ze lekarkla mówi coś innego. Dzowniłam do Agaty z Pies na zakrecie i pytałam jak doszło do takiej sytuacji, czy moze zagwaranotwać mi ze koty nie zostana uspione - powedziała ze nic nie moze bo nie ma jej w Wwie. druga dziewczyna Sylwia chociaż była w Wwie nie intewrweniowała osobiście. POtem z lecznicą rozmawiała Ewa i dziewczyny z Psa na zakręcie, zalatwiły też Ewie inną matkę karmiącą w dt, Ewa przyjechała do lecznicy po kociaki i ich nie zastała. Jedna z lekarek podobno powiedziała, że wydala je jakiejś dziewczynie powołującej się na Sylwię, druga w nocy kiedy byłyśmy z policją ze osoba związana z Vivą. Kotki w lecznicy nie miała zadnych kart !!! Okazało się, ze dziewczyny z Psy na zakrecie w ogóle nie współpracują z tą lecznicą. reszta wieczorem bo nie mogę pisac juz teraz
Użytkownicy przeglądający ten dział: aania i 116 gości