» Nie maja 04, 2014 9:51
Re: przyszła umrzeć na moim balkonie. 3 koty i demolka.
Lanie się uspokoiło. Tzn zdarza się, ale nie częściej niż raz na miesiąc i bez większych szkód w rodzaju fotel czy kanapa.
Interakcje do zniesienia. Śpimy w zamkniętej sypialni bo szramy na czole bo przebieżce kotecków głupio wyglądają, wstając rano zaczynamy od oceny czy tym razem zeżarły lub schowały ze stołu coś ważnego czy tylko wizualnie jest kosmos.
Prób morderstwa nie ma. Próby ciężkiego uszkodzenia są. Zwykle najbardziej obrywa firanka albo talerz, w końcu coś oberwać musi.
Wygląda że o ile żadne kociątko zachwycone towarzystwem nie jest, o tyle wszystkie przyjęły taktykę "jakoś to zniosę". Wycofania się czy nadmiernego zagonienia któregokolwiek nie widzę raczej.
Najgorsze to dekoratorskie zapędy Benka, to bydlę drapie wszystko mimo wielkich dwóch drapaków :/
Spokój i sielanka to to nie jest, ale jest znośnie. Od dłuższego czasu bez zmian, więc pewnie tak zostanie.
Zmiany za to na balkonie. Burasia sie wyniosła (jakąś lepszą metę znalazła, zdrajczyni) i zagląda raz lub dwa razy dziennie na chwilkę, Bazyl bywa jak zwykle i niewygląda jak zwykle, doszedł krówkowaty Alfred (co najmniej dwa razy na dzień) i czarny młody kocur Pasek. Budki puste, za to żarcie wymiatają w trymiga.