Alienor pisze:Asiu, mam nadzieję, że wybaczysz mi spam, bo jedyna nadzieja, że ktoś powie komuś, kto powie komuś, kto okaże sie mieć miejsce dla dwójki z tego wątku:
viewtopic.php?f=1&t=160474&p=10557359#p10556966. Młodziak nie przeżyje jeśli nie trafi wkrótce do DT, mamusia po oddzieleniu od synka jest w kiepskim stanie psychicznym. Docelowo będą szukać domu wychodzącego raczej, lub domu, gdzie będą kotami "satelickimi" - będą przychodziły na jedzonko i miały ciepłe schronienie, niekoniecznie dużo więcej. Tylko trzeba je stamtąd zebrać na cito. Mama wycięta, synek jeszcze przed. Jak możecie, przekazujcie dalej - a nuż znajdzie się DT/DS.
Marzenko wszak wiesz, że zawsze wolno a nawet trzeba spanować. sama nie raz korzystałam z takiej pomocy .Czym więcej osób wie tym większa szansa. Mnie ten wątek dobija bo są ludzie chcący pomóc a nic się nie dzieje. Od samego początku coś nie tak postępują. Ale to moje zdanie i nie o nie chodzi. Koty cierpią tylko na tym .Niestety.
U nas leje. Wczoraj zimnica była .Wiatr, chłód przenikliwy. A dziś wsio razem. Aż mi się zel pozlepiał i kask na kudełkach zrobił.
Kotów mało. Ale przyszła aborcyjna i cieszę się. Dałam dużo nerek z wh. Lubią to. Na kotłowni był tylko Dzieciak i Bubusia. Przyjdą później wszystkie więc zostawiłąm żarcie.
Przyjechała wczoraj Duża Lucysi i zasypani zostaliśmy informacjami jaka to Lucynka mądra, inteligentna, rozumna, posłuszna, gościnna ... Foty Lucysi oglądaliśmy w zlewozmywaku, na oknie, na kanapach... Usłyszeliśmy jak to Lucynka za życzyła sobie siatek w dodatkowych oknach i je dostała. Nigdy w życiu Duża takiego kota nie miała. A troszkę ich miała.
Dostaliśmy deczko karmy co Lucynia już jeść nie może z powodu alergii. RC Kitten. Po odjeździe Agnieszki popatrzyłam na woreczek i stwierdziłam do TZ, że schowam go może się przyda. Oby nie ,ale dla dużych drani żal.
Czy mam pisać dalej? Bo jak każdy wie los jest przewrotny.
Telefon.
Asia słyszałaś? , na naszym osiedlu od kilku dni błąka się młody kot. Dzieciak właściwie. Dzieci go noszą, przerzucają się nim. Jest brudny i chudy.
Potem kolejne telefony z informacjami. Ktoś go właśnie widział, ktoś zwrócił dzieciom uwagę, ktoś zadzwonił by żądać pomocy dla kociego dziecka. NIKT palcem nie kiwnął. Anka z p. Tereską poleciały.
Znalazł się, ale uciekł bo pies na niego się rzucił. Pies z właścicielem ale bez smyczki. Znów jest. Ale teraz to facio pogonił maleństwo bo smrodzi i brudzi .
Nic z tego nie wyszło. Kotek zaszył się.
W nocy wyszliśmy my. Znaczy się Janusz zobaczył ,że się ubieram i bez słowa wyszedł ze mną. Tylko jeszcze saszetka została chwycona. Zapomniałam o kociej torbie z tego wszystkiego. I o latarce. Kicianie, krążenie po okolicy, każde idzie w swoją stronę.
I jest. Po raz trzeci przeszłam to same miejsce i ... dzieciak odważył się wyjść. Dostał amoku na widok saszetki. Wtulony w płaszcz, z bijącym jak oszalałe sercem doszliśmy do domu.
Rzucił się mały na jedzenie .Dosłownie rzucił się. Na łapki wpychające się w dziury od łazienkowych drzwi warczał i zasłaniał własnym ciałem miskę. Brudny , chudy tak że miednica sterczy . Futro posklejane i zeszmacone. Jak się domyje będzie czarno-biały. Teraz to białe jest prawie czarne. Każdy dotyk ,to dokładne mycie naszych rąk.Woda czarna.
Każdy nasz podopieczny jest zeszlajały .Ich wygląd, stan futra jest świadectwem ile dni, tygodni błąkały. Jak sobie dawały radę. Ale dzieci ranią serca i duszę bo szybciej tracą blask.
To dziewunia. Chuda, brudna, ludziolubna i zestrachana. Musiała mieć ciężkie przejścia za sobą i długo nie jeść.
Jaki z tego morał?
Podziękuj i oddaj dziecięce chrupki. I za diabła nie myśl,że może się przydadzą.