Klatka : kot - 1 : 0.
Od razu po deszczu przyleciał. Mój ulubiony pieszczoch najwyraźniej wziął sobie do serca moje wymówki, że czemu sam przychodzi jak robię kici-kici i gdzie jest jego kolega, i że ma go natychmiast przyprowadzić - bo tym razem wyleźli obaj razem z tego samego ogródka.

Będę musiała małemu wynieść później wielką puchę z żarciem w nagrodę.
Myślałam, że klatka się zepsuła, bo kot do niej wlazł, siedział, jadł, jadł, jadł, a to wredne ustrojstwo nic. Prawie się poryczałam z nerwów. No i jak już miska była prawie pusta, klatka stwierdziła, że czas zrobić RYMS! Kot nie był zadowolony. Co nie przeszkodziło mu w drodze do domu łapczywie wyżreć resztę zawartości miski.
Teraz siedzi w łazience, trochę sobie pokrzyczał, połkał i poskrzeczał, zeżarł dalszą porcję żarcia, obejrzał łazienkę i się uspokoił. Nie robi wrażenia przerażonego, raczej zaniepokojonego, zaciekawionego i trochę zrezygnowanego. No i próbuje nawiać z łazienki. Hmmm. Koty przyjęły obecność kolejnego potwora w łazience z wyraźnym znudzeniem. Obcy pełnojajeczny kocur, a im się nawet nie chce zaglądać przez wywietrzniki.
Jutro idziemy do weterynarza na przegląd, odrobaczenie, pobranie krwi i zeskrobin ze skóry. I kupienie worka leków. Jak będą wyniki, to będę mogła coś zaplanować.
[podły szantaż emocjonalny]
Przypominam, że kot szuka DT. On u mnie może zostać NAJWYŻEJ do doprowadzenia go takiego stanu, że będzie można go zaszczepić i wykastrować, i jeśli nie będzie dla niego DT/DS, to po kastracji i szczepieniu wraca na podwórko. A widać, jak mu to służy. 
[/podły szantaż emocjonalny]