
Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
MB&Ofelia pisze:Najpierw sen.
Zmęczona intensywnym weekendem spacerowo-towarzysko-obżarciowym ucięłam sobie wczesnym popołudniem drzemkę. Śniło mi się, że jestem z rodziną gdzieś w plenerze, na jakimś biwaku czy wycieczce. Ofelia z nami - ale w transporterze. Nagle patrzę - transporter pusty!!!![]()
![]()
Ktoś się przyznał, że wypuścili Ofelię (luzem, bez szelek i smyczy) żeby sobie nóżki rozprostowała i pochodziła. Kurka, las, odludzie, a tu kot został wypuszczony!!! Wydarłam się w tym śnie na rodzinkę nie przebierając w słowach. Krótko mówiąc - mięcho i łacina latały w powietrzu jak rojące się pszczoły. Krótkie poszukiwania zaowocowały znalezieniem jakiegoś innego kota - całego rudego, w obróżce z dzwoneczkiem. Ofelii nie było. Wróciliśmy do domu, ponownie opiórkałam rodzinę, zabrałam niezbędny ekwipunek typu latarka (bo już się ciemno robiło) i pojechałam jakimś busem z powrotem na miejsce biwakowe. Na miejscu okazało się, że jest tam ogrodzenie. Przelazłam przez furtkę, patrzę - siedzi moja Ofelusia, biedna, wystraszona, zmarznięta! Kurczaczki, taki kamień spadł mi z serca! Kota pod pachę i dawaj truchtem do busa.
Obudziłam się, zanim dojechałam. Wierzcie mi, spociłam się w tym śnie jak mysz przy porodzie.
Jakoś mi się odechciało zabierać koty w plener. Chyba że ów plener byłby otoczony wysokim na kilka metrów płotem.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Kankan, Lifter i 42 gości