niestety nie rokuje
Nie fajnie mi się wczoraj weekend zaczął.
Wciąż jeszcze nie mogę zapomnieć jakiś tam słów, które usłyszałam.
Nie jestem doskonała, ale chcę robić co robię w zgodzie ze sobą.
A przy tym chcę być też w porządku wobec innych.
Inaczej nie ma to dla mnie sensu.
Ech, za dużo myślę i za mocno czuję
Kleszczyki w piątek przestały jeść Pate, nie wiem czemu.
Nagle z posiłku na posiłek zaczęły odchodzić od miseczki tylko po powąchaniu.
Wezwana na pomoc Ciocia poratowała nas Gerberkami i teraz maluchy jedzą sobie indyczka.
Już wiem, że muszę dawać częściej w mniejszych porcjach.
W qupolkach po badaniu jest czyściutko, dzieciaki bawią się, tylko z jedzeniem coś im się porobiło.
Niki już tylko na posiłki wraca do swojej klatki.
Na razie je, głównie mokre, ale po nocy decyduje się nawet na chrupki.
Ma wenflon w tylnej łapce, więc kroplówki znosi gorzej niż dotychczas.
Pewnie na koniec tygodnia zrobimy kolejną kontrolę wyników.
Mały
gamoń uczy się bawić.
Śmiesznie zaczepia z takim swoim śmiesznym gulganiem inne koty, napada na nie i podgryza, tylko one nie do końca wiedzą, że chodzi o zabawę
Odkrywa też zabawki.
Ciekawe jak długo będzie się tym mógł cieszyć...
Dzisiaj coś się dzieje z Malinką.
Rano nic nie zjadła, gorączki nie ma, duszności też nie, ale jest jakaś smutna i cicha.
Przekonamy się pewnie w ciągu dnia.
Reszta towarzystwa jakoś się trzyma, choć te zmiany temperatur i silny wiatr za oknami spowodowały więcej mokrych oczu i kichania.
Na ogłoszenia odzew jest, głównie chodzi o Niunię, ale na razie nikt sensowny jeszcze się nie zgłosił (chciałabym oddać do adopcji Niunię razem z Christie, one bardzo się zżyły i przepięknie się razem bawią).