W czwartek rano odezwała się do mnie koleżanka, że znalazła wieczorem małego kociaka u siebie na osiedlu. Leżał samiutki na betonie, obok sąsiedniego bloku i płakał tak głośno, że słyszała go na I piętrze. Wzięła kociaka z chodnika, przez noc przetrzymała, ale nie może się nim zająć, bo ma małe (2-3 miesiące) dziecko i kocicę, która nie lubi obcych. Na zdjęciach (te które wstawiłam) na aż takie maleństwo nie wyglądał...
U weta okazało się, że to chłopak. Ma maksymalnie 4 tygodnie, waży 0,35 kg, ale jak na kota z ulicy wyjątkowo czysty i zadbany... Nie zakurzony, brak nadżerek na języku, uszy czyste, nie ma pcheł, tylko troszkę zaropiałe oczka i dobrze rozwinięty odruch ssania. A drze się jak opętany!
Nie umie jeść samodzielnie, więc dostaje jeść ze strzykawki. Na zmianę mleko kocie i mus RC dla kociąt. Potem obowiązkowo masaż brzuszka i odbytu. Dzisiaj TŻ, a ja wczoraj, w ramach Dyngusa, został olany. Dosłownie

Bałam się o małego, bo dopiero w sobotę wieczorem zrobl kupę. Ale jak już się odblokował, to nie nadążaliśmy ze sprzątaniem.
Koty zaregowały odwrotnie niż się spodziewałam. Ogryzek powąchał, nasyczał. I tak jest cały czas. Jak mu mały wejdzie w drogę, to syczy i warczy na krasnala

Tak się obraził, że przez dwie noce nie spał z nami w łóżku

Pestka powąchała i zignorowała. Czasem podchodzi do nowego, powącha dla pewności i idzie sobie. Biedny Pigo nie wie co to za zjawisko, które cały czas płacze i krzyczy, więc obserwuje malucha z bezpiecznej odległości zaciekawiony.
Mały dostał na imię Ollie (Olek). Już się chyba przyzwyczaił do nas, bo zdarza mu się mruczeć. I rozbrykał się

Łapki mu się rozjeżdżają jak chodzi, ale biega po łóżku, wspina się po nas i drapie. Ma koszmarnie ostre pazurki... Czy można takiemu małemu grzdylowi obcinać pazurki? Jestem cała podrapana....
Edit: literówki