Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Kinnia pisze:wiwat weci - każdy, od początku do końca wędrówki tego kota po lecznicach
magda7777 pisze:Ostatnie USG nie wykazało ile ich jest, może w tym tygodniu będziemy mieć więcej szczęścia, jesli na usg się nie uda to zrobimy RTG.
Alienor pisze:Skoro zostałam wywołana do tablicy - gdy wzięłam Fionkę na DT (kotkę ze zgruchotaną miednicą, nie załatwiającą się samą, do pilnej operacji ratującej życie, bo wbita w jelita główka kości udowej powodowała zatrzymywanie coraz większej ilości kału, pęcherz rozciągnięty i na najlepszej drodze do atonii) - miałam obietnicę, że będzie FB i będzie się szukało sposobów na zebranie kasy. A ponieważ było jasne, że operacja jest pilna powiedziałam - wyłożę ze swoich, tylko proszę, zróbcie ile się da żeby choć część wróciła. Udało się znaleźć chirurga, który ją zoperował na cito i po preferencyjnej cenie (chyba potraktował to jako wyzwanie, bo do składania był pierdylion odłamków miednicy, plus dekapitacja i takie ustawienie nogi, żeby nie rozwalała poskładanej miednicy), mimo że mógł, nie rozbił tego na 2 operacje (osobno miednica i kość udowa, osobno ogon z częściową martwicą). Oprócz operacji były zastrzyki z nivalinu, plus jedna seria z cocarboxylazą (tanie to nie jest, zapewniam, a ilość dziur w rękach naszych też spora, bo te zastrzyki bolą jak diabli). Pożyczenie lampy Bioptron od ultra75, masowanie brzuszka, żeby poprawić perystaltykę jelit i kurczliwość pęcherza - jasne, ani kosztowne, ani czasochłonne - luz. Podobnie jak konsultacje u neurologa i ortopedy-traumatologa z Wrocławia (2 dni urlopu, cały dzień w podróży tam i z powrotem). I świadomość, że mam spore szanse wziąć wiecznego tymczasa, bo kto weźmie kotkę wymagającą odsikiwania i odkupkowywania. Przebudowa wielu spraw pozakocich a ogólnożyciowych ze względu na Fionę.
Skoro DT przynajmniej nie podchodzi do tego na zasadzie - poród to jak spunąć a potem się małe uśpi - chwała mu. Bo do momentu, kiedy tyle osób zaprotestowało zamierzał wybrać najgorszy możliwy wariant. I zdawał się do tego podchodzić (sądząc z opisu) bezrefleksyjnie, na zasadzie "skoro wet tak sugeruje". Wet mi sugerował kiedyś uśpienie kotki - odratowałam jeżdżąc z nią przez 2 tygodnie na kroplówki (z pomocą córki, bo praca...) i teraz szaleje w DS. Od tego czasu dopytuję i zawsze przepuszczam to, co mówi wet przez filtr zdrowego rozsądku. A jak się na czymś nie znam szukam osoby, która się zna i pytam. I wracam do weta (nie twego od usypiania, u niego bywam tylko jak trzeba zaszczepić kota) z wiedzą i przemyśleniami - dopiero po wyjaśnieniu wątpliwości podejmuję decyzję co dalej. Są weci, którzy sugerują rozmnożenie kotki "bo taka śliczna, miałbym wielu chętnych na kociaki", nie robiących USG kotu tuż po wypadku "bo koszty", zastępujących RTG macaniem i oglądem kota, twierdzący że kot sika bo jest złośliwy (i badań krwi ani moczu nie zrobią bo po co)... Obawiam się, że całkiem sporo kociarzy "przewiozło się" na ślepym zaufaniu do wetów - mądry wet to zrozumie i wyjaśni "jak krowie na rowie", zadufany w sobie strzeli focha i będzie studiami i doświadczeniem maskował brak argumentów. Rozumiem, że skoro moje pytania o to , co najlepsze dla kotki są obrazą poświęcenia i oddania DT, to nie będzie już więcej pytań do mnie osobiście? Tak żebym nie musiała odpowiadać. Proszę.
Użytkownicy przeglądający ten dział: BillyRen i 62 gości