Głosno.
Wiem, wiem w duszy aż Wam gra i powala na kolana.
Napiszę ,nie pytana, o Mentosie. Mentosik domaga się wypuszczenia z pokoju. O tym jak Tami go leje napiszę kiedy indziej.
Wczoraj mieliśmy wieczorem gości.
Mentos usadził sobie tyłeczek na kanapie .Nie spuszcza oka z siedzących przy talerzykach ludzi. Czasem mu się oko kimnie, czasem zmieni pozycję ale generalnie jest super spokojnym kotem co to obcych się nie boi.
Pytają ludziska kto to taki ten przystojniak. Bo nie znają go. Opowiadam historię Mentosowego nabycia


Mentos siedzi, siedzi ... słucha szmeru rozmów, słucha... Raptem wystrzelił, wpadł na stół ślizgiem, złapał z mego talerzyka kawałek babki piaskowej cytrynowej ,zeskoczył i z warkotem godnym rysia, broniąc zdobyczy przed napastnikami, pożarł ją w locie. Odwinął się migusiem , wskoczył jednym susem ponownie na blat i znów za babkę się zabrał... Za duży kawałek był . Spojrzawszy na nas z wyrzutem usiadł i czekał. Na obrusie usiadł. Ochłonełam. Jak to blondynka deczko trwało zanim reakcja przyszła. I... kajam ci się przed kotem Mentosik, co ty wyprawiasz. Co za duży kawałek? koteczek poradzić sobie nie może? ...Ech, daj podzielę. No proszę ,jedz... Tylko zejdź ...
Popitoliło totalnie ten rozumek maluni...mój rozumek.
Mentos zjadł i przyszedł po kolejny ,ostatni już okrawek. Dostawszy go, spożył smakołyk, zebrał z dywanu okruszki i wrócił czuwać na kanapę. Usadził chudy zad w tym samym miejscu i zasłuchał się w nasz śmiech. Państwo ześmieli się ze mnie i Mentosa. Ufff, upiekło się mi.
Ale to nie jest normalne by kot babeczki cytrynowe pożerał. Co on jadł na tej ulicy?