ili pisze:..... Tylko te pchliska je męczą, bo jeszcze nawet porządnie się podrapać nie potrafią.
Czyli raczej frontline niż obróżka? (frontline używałam do zabijania najbardziej uporczywych robali u swoich gadów i zastanawiam się czy środek, który po jednokrotnym dotknięciu przez stwora, który może przetrwać atak atomowy zabija go w ciągu doby jest bezpieczny dla kotka

) A kwestia tego proszku na pchły, nie jest to dobre rozwiązanie?
Nie miałam nigdy takich maluchów, ale miałam bardzo duży problem z pchłami.
Obie z córką brałyśmy nawet na uczulenie, a moich domowych kotów nie nadążałam odpchlać (odpchliwać). No nie wiem jaka forma jest prawidłowa. Pewnie jeszcze trzecia wersja.
Za poradą znajomych i weta proszek owadobójczy wysypałam pod kamienie w miejscu gdzie dokarmiam w terenie i pod pudełko do którego kotom wstawiam miski.
W piwnicy posypałam z boku przy półkach i pod, aby kot (szczególnie gdy jeden goni drugiego) nie mógł w to wejść.
Natomiast w mieszkaniu spryskałam aerozolem, wszystko w kąty trudno dostępne dla kotów, w kanały wentylacyjne no i przede wszystkim do odkurzaczy. I kanapy, ale w zagięcia. I gdy wstawiam odłowionego kota do klatki to wcześniej spryskuję trochę bok kanapy przy którym stawiam potem klatkę. Przy dużym kocie to spryskuję także w dno pudełka do którego potem wkładam polarki jako spanko kocie w klatce.
Nie wiem na ile to efektowne, ale znajdki u weta nie miały pcheł, my już się nie drapiemy. Moje koty tylko czasem. A w terenie nie dodawałam odpchlaczy już od roku. I czasem gdy jakiś kot czeka na "podanie do stołu" to nie widzę aby się drapał.
No ale nie wiem na ile jest to wynik mojej działalności a na ile zbiegu okoliczności.
I czy można tak podziałać przy maluszkach????