Spokojnie, nic nam nie jest i mamy się dobrze, bardzo Wam dziękuję za troskę

Po prostu ostatnio trochę się nie wyrabiałam z czasem, dopiero w zeszłym tygodniu udało mi się w sposób iście dramatyczny zaliczyć zimowy semestr

a mordowałam tak długo oczywiście moją ukochaną mechanikę i wytrzymałość materiałów, z której już i tak mam warunek (bo to przedmiot z 3 semestru, a jestem teraz na 6!)... 5 razy pisałam jedną część, rozumiecie? Łaziłam po ludziach ogarniających mechanikę na korepetycje, a oni rozkładali bezradnie ręce i mówili "Ja nie wiem, dziewczyno, jak ty tego nie zaliczasz, jak ty nawet kropki nad i krzywo nie stawiasz, stres cię zżera i tyle, wypij sobie melisę i zdasz". Ten 5 raz facet mnie dopuścił tylko dlatego, że została mi właśnie tylko ta jedna część do zdania... Tak to musiałabym brać warunek z warunku.
Więc przez ten czas jak nie siedziałam z paszczą w zeszytach, wzorach, równaniach równowagi i nieważka belka wie, czym jeszcze, to odstresowywałam się mordując mroczne pomioty w Dragon Age... A teraz staram się porządnie przyłożyć do nowego (hahahahaha) semestru, co by już nie mieć problemów takich, jak miałam jeszcze kilka dni temu. No i planujemy z TŻ wakacje we wrześniu, więc żadnych terminów poprawkowych nie uwzględniam

Wybaczcie, że rzadziej bywam, można wręcz powiedzieć, że wcale...
Lunka miała ostatnio epizod nicniejedzenia, ale wyjaśniło się to dość szybko, jak zwróciła wielkiego, futrzastego pawia. Nadal trochę linieje, ale wygląda to już dużo lepiej, widzę też, że odrastające futerko mieni się wręcz na niebiesko, podczas gdy zazwyczaj miało odcień czekoladowy. Poza tym po swojemu sieje zniszczenie i zaczęła z upodobaniem drapać
ściany (co ten kot ma w głowie...), w związku z czym przymierzam się do kupna porządnego, większego drapaka. Nie wiem, gdzie go wcisnę, ale chyba wolę siedzieć na podłodze, niż mieć obdrapane ściany

Mięso nadal chętnie je (poza tym krótkim czasem zakłaczenia, wtedy zjadała tylko chrupki, ale może to i dobrze - pewnie wymiotły jej z jelit te kłaki), dzisiaj szykujemy panience mieszankę z wołowiny i kaczki.
Zmykam na zajęcia - przepraszam Was raz jeszcze, ale przez jakiś czas na pewno będę wpadać trochę rzadziej, ale obiecuję, że będę dawać przynajmniej jakieś znaki życia

Miłego dnia!
