gpolomska pisze:Koty używają trawy do oczyszczania układu pokarmowego. Roślin surowych koty nie trawią (dlatego w naturze ich nie jedzą w celu zaspokojenia głodu), dlatego trawa (tak samo ziarenka itp.) tak jak w kota weszły, tak samo wyjdą. Brzydki zapach nie jest spowodowany samą trawką - raczej tym, że w jelitkach było coś, co być nie powinno i trawa wymiotła.
Owies wysiany jest taką samą trawą jak każda inna, ale o delikatnych źdźbłach (każde zboża to trawa, a ziarna np. pszenicy to po prostu nasiona tej trawy). Jeżeli jest dużo śluzu (albo co gorsza krew), to może być też znak, że kotek ma sporo kłaków - czasami kilka razy się pasie i nic, a któregoś dnia po prostu wymiotuje pilobezoarami (czasami kilka razy nawet samą śliną, zanim się taki filc odklei i wyjdzie). W każdym razie zabieranie trawy to zły pomysł - raczej musisz ustalić, dlaczego kot ma tak silną potrzebę jej jedzenia (zakłaczenie? niestrawność/wzdęcia z powodu nietolerancji pokarmowej lub zaburzeń flory jelitowej? wysoki mocznik i spowodowane nim mdłości?). Ile lat ma kiciuś i co je na co dzień? Dajesz jakieś probiotyki lub preparaty albo leki?
Dzień dobry

Dziękuję bardzo za odzew.
Kocurek ma 4 lata i rzeczywiście ostatnio miał problem z kłaczkami. Nie wymiotował, zauważyłam jednak, że ma zaparcia + niestety pojawiło się troszkę jasnej krwi w kupce.
Po konsultacji z wetem i wizycie w lecznicy zastosowałam pasty na kłaczki + jednorazowo parafinkę, kupka się unormowała, sporo "warkoczyków" z kłaczków wydalił i problem wydawało się, że ustał ( to było w zeszłym miesiącu). Po jednej paście w ogóle dostał biegunki, wetka kazała odstawić i było już wszystko w porządku.
Zasiałam owies po raz pierwszy, dostał doniczkę pod nosek i rzucił się na niego jak oszalały, po prostu wcinał jak mięsko, całe źdźbełka połykał

I już następnego dnia pojawił się ten problem z brzydką, śmierdzącą kupką ze śluzem na końcu + całe niestrawione kawałki trawki (jelita drożne). Krwi już nie ma.
Na co dzień kocurek wcina TOTW suche, surowe mięsko i puszki GranataPet - to je od dawna i nic nigdy się nie działo. Żadnych leków nie przyjmuje.
Dzisiaj zrobił już ładniejszą kupkę, ale dalej ze śluzem. Postawiłam z powrotem owies na parapecie i rzucił się na niego od razu.
Zaznaczę, że nie wymiotował nigdy kłaczkami a owies dostał pierwszy raz w życiu.
Zdaję sobie sprawę, że wizyta kontrolna nas nie ominie, badania krwi, może nawet UGS brzuszka, po prostu troszkę się wystraszyłam czy takie problemy brzuszkowe mogła spowodować trawa, bo np. mój młodszy kociak trawy nie tyka w ogóle.
Dodam, że Muszeron miał robione dokładne badania krwi, kupki i USG brzucha kontrolnie w październiku 2013 - wyniki bardzo dobre.
Czyli z tego wynika, że dalej może być zakłaczony...
Dziękuję, każda rada na wagę złota
