No, wieczorek to jest jak się z Małym poodrabia lekcje i jeżami skończy

Choć dziś mi tylko starczyło czasu na jeże, a Fifi został zaniedbany. Trudno, będzie burakiem, bez wykształcenia.
Masz rację Megana. I przychodzi człowiekowi taka myśl do głowy, że przecież lepiej jest nic nie robić i się nie narażać... i że trzeba być chyba niespełna rozumu, żeby nie dość, że się narobić, to jeszcze zostać skrytykowanym

Człowiek pochodził by sobie na spacery, posiedział na resztkach ( całkiem nowej !) kanapy. TV by człowiek sobie co prawda nie obejrzał, bo najpierw się antena przestawiła i TV nie odbierał, a później TV się uparła, że może zaproponować tylko droższy abonament - więc M rozwiązał umowę. Więc oficjalnie i na piśmie jesteśmy wolni od telewizyjnego uzależnienia
Akcja z Balciem rozpoczęła się mniej więcej wtedy, kiedy maluch poszedł do szkoły. Najpierw dostał rozwolnienia. Dostał leki i się poprawiło. Później okulał na przednią łapę. Pomyśleliśmy, że kiedy się z małym ganiali po ogródku, pewnie wpadł w jakiś dół, który mały uprzednio wykopał. Dołów oczywiście nie mamy czasu zakopać

Wet stwierdził, że łapa nie złamana - dał lek. Poprawiło się. Ale żeby nie było tak dobrze - rozwolnienie wróciło ze zwielokrotnioną siłą i pojawieniem się krwi. I to w całkiem sporej ilości, jak na mój gust. Z powrotem dostał lek na biegunkę... ale poprawy nie było. Przestał jeść, pić... słabł w oczach. W międzyczasie rzucił mi się w oczy wątek kota, który miał kłopoty gastryczne i wet powiedział, że przy zatruciu nie podaje się antybiotyku (Balto dostawał chemioterapeutyk), żeby dodatkowo nie obciążać żołądka. Więc pomyśleliśmy sobie - skoro nie ma poprawy, nie dajemy tego leku. Daliśmy lek, który Balcio dostawał, jak poprzednio się leczył, z probiotykiem i dużą ilością siemienia lnianego. Zadziałało

Zaczął jeść i je nawet więcej i chętniej niż przed chorobą.
M mówi, że może to reakcja na szkołę malucha. Myślał, że kiedy my będziemy na zajęciach, powłóczą się z Balciem po okolicy .. ale Balcio nie chce. Siedzi w samochodzie i czeka. Pomyślałam sobie, że to niemożliwe... ale może coś w tym jest. Może w stresie wydzielają się kwasy żołądkowe i atakują, powodując te wszystkie objawy. Sama nie wiem... ale faktem jest, że bardzo się zmienił od kiedy Fifi poszedł do szkoły. Chyba to przetestujemy zamieniając psy
