
Melkor trafił na tymczas, przeszedł kastrację. Okazało się, że miał świerzbowca, ogólnie standardowo, jak to przy kotach z chaszczy. Poza tym okazał się być kotem wyjątkowym. Od momentu, gdy trafił do domu chodził za opiekunką krok w krok, obserwował sobie chorego psa siedząc nad nim, bawił się z innymi kotami, wszystko mu się podobało, witał gości. Bezstresowy, wesoły, bardzo proludzki kot.
Po tygodniu dostaliśmy info, że pewna pani z Francji jest obecnie w Polsce i chce wrócić do domu do Lotaryngii z dwoma kotami, czarnymi kotami. Jednym z kotów miał być Melkor. Bałam się bardzo, jak zniesie podróż, mimo że taki bezstresowy na co dzień, czy nie ucieknie gdzieś w transporcie itd. Wydawało się jednak, że dom świetny, pani super, tak więc opiekunka zabrała się za wyrabianie paszportu.
Melkor pojechał z drugim czarnym kotem i ze swoją panią do Krakowa do jej znajomego. Tam mieli zostać parę dni przed wyjazdem. W tym domu był trzeci kot, adoptowany przez tego pana już dość dawno. Koty się dogadały, sielanka, zabawa. Potem miał być wyjazd. Dopytywałam, co u Melkora, ale okazało się, że zostali w Krakowie nieco dłużej. Półtora tygodnia temu w poniedziałek dowiedziałam się, że Melkor uciekł...

Ponoć zostawili otwarte okno uchylne... ponoć stało się to w niedzielę, a zorientowali się w poniedziałek. Ponoć też szukali intensywnie, powiadomili sąsiadów, karmicielkę, byli na budowie obok i rozwiesili plakaty. A w środę pani pojechała do Francji...
Ponieważ moja dobra znajoma, którą poprosiłam, aby rozejrzała się za Melkorem i sprawdziła, czy są ogłoszenia, powiadomiła mnie, że ani kota, ani ogłoszeń nie ma, pojechałam do Krakowa. Wcześniej sprawdziłam mapy - kot uciekł przy ul. Malachitowej. Teren ciężki do przeszukania - budowy, ogrodzona firma produkująca kable, olbrzymie łąki, zagajniki itd. Pojechaliśmy z Gandalfem, przeszukaliśmy potężny teren, znaleźliśmy wszystkie koty z okolicy, tylko nie Melkora. Dostaliśmy pozwolenie od kierownika budowy na przejście z psem wzdłuż, gdy pies namierzył koty, pozwolono mi sprawdzić to miejsce - były dwa, ale żaden z nich nie był Melkorem. Sprawdziłam studzienki, nory, dziury w schodach... po prostu wszystko. Okienek piwnicznych tam nie ma. Ale są parkingi podziemne, przez większość czasu zamknięte. Dowiedziałam się tylko, że pani od Melkora szukała go na budowie. W sklepie zoologicznym pan już wiedział o kocie, dostał informację od kogoś z Olkusza (dzięki!). Już miałam wracać do Kielc, ale wróciliśmy się znów pod blok, z którego uciekł Melkor. Znów zaczęłam szukać i znalazłam super panią, która pomaga mi w poszukiwaniach Melkora do tej pory.
Kolejnego dnia Mekora szukała inna pani z Kielc. A 3 dni temu znów my. Dostałam między czasie zgłoszenie, że identycznego kota znaleziono w Zielonkach. Miejsce się nie zgadzało, ale był bardzo podobny, identyczne umaszczenie. tego samego dnia dostałam zgłoszenie, że takiego kota ktoś widział pod ogrodzeniem firmy Tele-fonika na osiedlu, gdzie zaginął Melkor. Zachowanie kota też się niby zgadzało ze standardowym zachowaniem Melkora. Tak więc pojechałysmy od razu z czytnikiem pożyczonym od weta.
Kot w Zielonkach to nie Melkor, ale szuka domu (tel. 693404650).
Natomiast co do kota spod Tele-foniki, to szukałyśmy pół dnia i nic. Nie wolno tam wejść na teren firmy. Panowie powiedzieli nam, że w zwojach kabli żyje masa kotów, dokarmiają je, jest tam też budka dla kotów, ale nie mają czarnego. Szukałyśmy ławą przy Tele-fonice, a panowie razem z nami na terenie firmy. Przeczesałyśmy teren bardzo dokładnie. W końcu 2 osoby powiedziały mi, że faktycznie widziały kota w tym miejscu pasującego do opisu, ale został przegoniony przez psy. Po jakiejś godzinie panowie z Tele-foniki zadzwonili do mnie, że widzą czarnego kota na terenie firmy. Natychmiast tam poboegłam, ale to znów nie był Melkor. I tak zaczęłam tracić nadzieje...
Nie wierzę, że on tam jest. Znaleźliśmy wszystkie koty miejscowe czyjeś i wolno żyjące, poza kilkoma, które mieszkają na terenie Tele-foniki. Melkor nie boi się ludzi, nie jest płochliwy. Zaczynam zakładać, że ktoś go zabrał. Jeśli to ktoś, kto tego kota pokocha, to nie zamierzam mu go zabrać, chcę tylko dowiedzieć się, czy z Melkorem wszystko w porządku.



Melkor to kot o umaszczeniu czarnym z białą plamką na klatce, odrobiną białej sierści pod pachami i plamką na brzuszku. Ma zielone (przygaszona zieleń, kolor mchu), niezbyt duże oczy. Lgnie do ludzi, niezbyt boi się psów. Nie miał obróżki. Jest zaczipowany - nr chipa 967000009638896.
Ponieważ coś mi nie wychodzi wstawianie zdjęć, umieszczam link do albumu Melkora
https://picasaweb.google.com/1141070277 ... 565/Melkor
Będę wdzięczna wszystkim, którzy mieszkają w pobliżu Malachitowej w Krakowie za rozglądanie się za naszym Melkorem. Bardzo chcemy go odzyskać i znaleźć mu dobry dom.
