Eee.. mało widziałaś.
A weterynarz nie dość ,że pół nocy operował pewnie to jeszcze był miły i współczujący.
Aczkolwiek pewnie im za to policzył...i MIAŁ RACJĘ!
To ten weterynarz- chirurg był, bardzo go z Cairo lubimy.
O sobie mówi "ot wiejski weterynarz...babę odrobaczy, kota przetka..."
Fajny gość, ale ten drugi- internista akurat bardziej mnie pasuje.
Nawet nie ze względu na urok osobisty:) , ale na wiedzę i ogromne zaangażowanie.
Ostatnio w gabinecie przyszło mi na myśl ,że on jest kurczę bardziej zaangażowany wobec pacjentów ,niż ja!

Bo mnie często skrzydełka opadają, a jemu- mam wrażenie- nigdy.
Też bym TAK chciała...
Różnica jest taka zapewne ,że ludzie kiedy przychodzą do niego to chcą POMÓC swojemu zwierzęciu. Bo jak już wydają kasę...Do mnie czasem przychodzi np. matka , która WIE ,że nie będzie leczyła (robiła np. okularów) dziecku. Po co przychodzi - nie wiem. Żeby wyciszyć sumienie? Na nfz jest za darmo...
A mnie to nieodmiennie wkurza.
Te rodziny z PGR-ów , które "już zaraz" robią okularki dzieciom , tylko jeszcze raz SPRAWDZĄ czy na pewno ...
Od trzech lat sprawdzają...piszę im wnioski do pomocy społecznej, a dzieci jak bez szkieł, tak bez szkieł.
Żałuję ,że nie zostałam weterynarzem.
A był taki pomysł...Tylko czy ja bym umiała zoperować oko, nogę i brzuch, wyleczyć biegunkę i leczyć pnn?
Moja wiedza okulistyczna jest taka specjalistyczna- nie znam nawet norm wyników laboratoryjnych (nie badam krwi, moczu etc.), wiem za to jaka gruba ma być rogówka w określonym miejscu...Biegunkę wyleczę mniej więcej , ale jak sama choruję dzwonię do kuzynki- lekarza rodzinnego.
Pewnie dlatego tak mało jest dobrych weterynarzy-trudno ogarnąć WSZYSTKO.
A żeby prosperować jako normalny weterynarz ( a nie znany okulista , jedyny w kraju) trzeba umieć i kota przetkać i babę odrobaczyć...
